Kochani!! po pierwsze: Aniu- szczere, spóĄnione (nie wiedziałam - przepraszam) zyczenia z okazji twojego wczorajszego święta.
Po drugie - w temacie muzycznym pozostając: ANIU - ta piosenka jeszcze z czymś mi się kojarzy. Ela namówiła mnie na przeczytanie fanfików. KOnkretnie - przeczytałam 2 dotyczące Liz i Maxa. Piosenka, której słowa przytoczyłaś, nie tylko jest dobitnym opisem 3 serii, ale również tego, co miało miejsce w tych właśnie 2 szczególnych jak dla mnie opowiadaniach. Śmiałam się trochę z siebie, że mnie wzięło na harlequeen'y (czy jakkolwiek się to pisze

) ale nie mogłam oderwać oczu od monitora i prawie oślepłam. Autorka podaje muzykę do poszczególnych części jako podkład, ale ja wolałam kontemplować treść w ciszy. Poza tym zauważyłam, że w R nie ma zbędnej muzyki. Nie ma tego, co po niemiecku się zwie plastic music.
Ja zastanawiam się, czy teraz, w prawdopodobnej wersji ich przyszłości mają jakiekolwiek szanse. ich twarze są znane, ich rodziny mogą być tylko obserwowane. Uzdrowione dzieci w końcu zaczną się zmieniać. To, co tkwi gdzieś w kosmosie też zna miejsce i ustala godzinę by odebrać co swoje. Ten serial podkreślony muzyką to historia nie tylko miłości, ale i rodu. Dynastii królewskiej. Kochani, przeczytajcie Antarian Nights. Momentami niezrównane. Bogactwo słownika, piękno opisów, ale przede wszystkim doskonała znajomość charakterów głównych bohaterów. I historii, która jak Ela słusznie zauważyła lubi zataczać krąg.
To co mnie uderzyło po raz pierwszy, odkąd na jaw wyszło ich szlachetne urodzenie, to tragizm całej sytuacji. Ironia. Walka o tron zawsze była krwawa. jesli Wam to nie przeszkodzi, to napisze co mnie gryzie

Wojna. Walka o tron. Ginie rodzina królewska. Odradza się gdzieś, gdzie ma szansę przeżyć. Do tej pory wszystko jasne i zasadniczo proste. ALE. Król nie chce panować. Król nie jest tym, kim był. Jest inny. Nie tylko młody. Jest zmęczony. Spragniony spokoju, jakby od nowych narodzin czuł ciężar przyczyny swojej śmierci. jednak spokój nie jest mu dany nigdzie. Gdziekolwiek się nie uda - będzie INNY. Pół-krwi. Skaza w "błękitnej krwi". Tess. Świadomatego co utraciła królowa, nieświadoma tylko jednego faktu, iż nie będzie mogła nigdy tego odzyskać. Rozwiązanie? Historia podaje nam je na tacy: DELFIN. prawowity władca ma zwolenników gotowych stać się dla niego męczennikami. Jego śmierć jest równoznaczna z uczynieniem go bohaterem, a bohaterów, zwłaszcza martwych nikt jeszcze nie pokonał. Co innego, gdy król ginie w tajemniczych okolicznościach, w wyniku nieszczęśliwego wypadku, a najlepiej choroby

ALE. Ale musi mieć potomka. Tu wkracza Tess. Regentka. Rządzić może w imieniu syna - prawowitego następcy tronu. regentka bierze ślub z uzurpatorem władzy. Staje się królową. Uzuroator władzy jest u steru, ma poparcie zarówno swoich zwolenników jak i pdotychczasowych przeciwników - w końcu u tronu jest mały prawowity następca. Na przeszkodzie do pełnego szczęscia stoi tylko dziecko z prawego łoża. Czy zatem Zan miałby szanse przeżycia, gdyby Max go nie odesłał? Ileż historia zna banitów okazujących się prawowitymi następcami tronu, ileż domysłów na temat Kaspara Hausera, Robin Hooda... Królowanie to niewdzięczna rola. Zwłaszcza w czasach wojny. Zwłaszcza, gdy wojna nie jest już kwestią walki rodów, ale narodów, ale najgorzej, gdy trwa, pomimo faktu, iż nikt jej nie chce. Tutaj słyszę pewien utówr, który towarzyszył ponoć spotkaniu Liz i Seana w barze. Jednak ja słuchając go widzę co innego: Tę właśnie walkę rodów. Po raz pierwszy widzę, jak rozpacz maxa zmienia się w złość i widzę granicę, którą gotów jest przekroczyć dla syna, dla Liz, dla rodziny. Moment, w którym gotów jest stanąć na czele wojny, której nie znał, a której nienawidził, przeciwko wrogom, których nie potrafił nazwać, ale którzy chcieli go zabić.
gdy w internecie zobaczyłam zdjecie wokalisty przeraziłam się tego, że piosenka mnie wprawiła w osłupienie i wywołała łzy. Proszę, posłuchajcie jej, bo warta jest uwagi. Sytuacja się komplikuje każac bohaterowi zejść z jasnej drogi w mrok nocy. Bo to, co niesie im przyszłość, to nie przecenione przyjemności ale mrok, a na to żadna z dusz bohaterów nie była przygotowana. Krzyk wokalisty błagający o pomoc anioły, to krzyk rozpaczy przepełniony bólem. "aniołowie, pożyczcie mi wasze moce, bym mógł wszystkie mojej poprzednie istnienia zastawić w zamian za to jedno, właściwe..." Max? Komu to się nie kojarzy podobnie? Kolory bledną, uśmiechy zostają skonfiskowane, nie są już niewinni młodością i brakiem kłopotów. Nikt im nie powiedział, że zostaną sprzedani. To "modlitwa" za nich, podążą drogą nie znającjednak jej celu, chociaż nie podjęto żadnej decyzji, efekty ich posunięć są już znane... Przecież to przepowiednia przepowiedni. Nie wiedzieliśmy, spiewa, że będziemy sprzedani.
FUEL
Innocent
satan, you know where i lie
gently i go into that good night
all our lives get complicated
search for pleasures overrated
never armed our souls
for what the future would hold
when we were innocent
angels lend me your might
forfeit all my lives to get just one right
all those colors long since faded
all our smiles all confiscated
never were we told
we'd be bought and sold
when we were innocent
this prayer is for me tonight
this far down that line and still ain't got it right
and while confessions not yet stated
our next sin is contemplated
never did we know
what the future would hold
or that we'd be bought and sold
we were innocent
...pułapka drugiego życia zacieśnia się, ród musi przeżyć, nie dla narodu, nie dla zasady, dla serca dziecka, dla serca ojca, dlatego, że zycie ma pozostać niewinne, dlatego, że czasy niewolnictwa muszą się zakończyć na tych, którym nie pozowlono wybrać, którym kazano żyć.