Post
by czarny » Mon Feb 28, 2011 5:13 pm
tak, widać to po pierwszych odcinkach - były bardziej pod książkę, dopiero później serial nabrał własnego charakteru, zaczął iść swoją drogą i bardzo dobrze bo był dużo lepszy niż książka. czytałem ją jako dzieciak / nastolatek i podobała mi się ale jakoś pół roku temu sięgnąłem po nią ponownie i z wiekiem nabrałem bardziej krytyczne zdanie. jedynie ,,Dziki" uważam za dobry epizod, była tam bardzo fajna postać Nickolasa Bransona, obcego który dołączył do naszej trójki i był właśnie takim trochę bad boyem jak Zan, pewny siebie, doskonale władał mocą, dużo lepiej niż Max, Michael i Isabel, którą z resztą uwiódł i jako jedyny facet narzucił naszej ,,Miss Alien" swoje zasady - pierwszy raz to ona starała się zaimponować chłopakowi a nie odwrotnie. ta pewność siebie zgubiła go, zlekceważył szeryfa i został zastrzelony. i to chyba była jedyna postać której żałuję że nie było w filmie, za to film dysponował całą masą lepszych postaci której nie było w książkach,np. Zan, Nasedo, Nickolas.....
co do scenariusza. zauważ, że pierwszy sezon był w miarę spójny. pierwsze odcinki tak jak już mówiłem - producenci za bardzo nie wiedzieli co chcą uzyskać, eksperymentowali, szukali swojej drogi aż w końcu ją znaleźli. ja np. tych pierwszych odcinków nie lubię, przypominają mi trochę Jezioro Marzeń czy inny tego typu serial. za to wkręciłem się w momencie choroby Michaela i poszukiwania Nasedo. odcinek kiedy pojawia się po raz pierwszy, widzimy w zasadzie tylko jego nogi, później czarną postać i tą tajemniczą muzykę kiedy podpala znak zrobiony przez Michaela i wrzuca do niego zdjęcie trójki obcych, w następnym odcinku ,,pomaga" Michaelowi zabijając złego ojczyma. zapowiadało się na wątek w stylu Kapitana Nemo (tajemniczej postaci pomagającej z ukrycia), okazało się że to jednak nie do końca tak ale serial fajnie zaczął nabierać tempa.
drugi sezon był już bardziej podzielony. nie zdziwiłbym się gdyby do odcinka Max in the City scenarzystą był pan X, a od tego momentu do końca drugiego sezonu scenarzystą był pan Y. to jest moment gdzie serial zmienia się o 180%, staje się bardziej ,,zagadkowo kryminalny" i ma trochę luźniejszą formę : święta, wyjazd do Vegas, Maria jako intro każdego odcinka - zbyt dużo nowych pomysłów jak na jednego człowieka. pisanie scenariusza ,,pod swoje potrzeby" (konieczność 3 sezonu) odczuwałem już od śmierci Alexa i nie lubię tego okresu. dla mnie ,,fajność" drugiego sezonu kończy się w Max in the City - później panowie producenci pogubili się we własnych pomysłach, nie mówiąc już o 3sezonie który był jednym wielkim nieporozumieniem, niemal, że autoparodią.