Cóż mogę powiedzieć na temat Rose... Ogólnie rzecz ujmójąc odcinek miał najmniej z takiego typu The Vampire Diaries do jakiego zdążyliśmy się przyzwyczaić. Jak dotąd mniej było tu akcji, a większość wątków zwykle służyła do tego, żeby wytłumaczyć, dlaczego bohaterowie są tacy, a nie inni, z jakimi problemami egzystencjonalnymi muszą sobie radzić itd itp. Tym razem mieliśmy coś z Supernaturalowej akcji, albo innej Buffy - odcinek pełen akcji która służyła w większości jednemu, wprowadzanie jednego wielkiego wątku, który będzie motywem przewodnim najbliższych wydarzeń.
Nie zabrakło jednak tego, co tygryski lubą najbardziej i twórcy uraczyli nas łzą Damona! Ach, mam to na replayu w głowie cały dzień
Już się nie mogę doczekać vidów, które nasze czarodziejki od Sony Vegas i innych programów to obróbki video nam zaprezentują
Teraz zastanawiam się jak długo zajmie Elenie przypomnienie sobie, co powiedział jej Damon, bo że to nastąpi i stopi jej niechęć do niego jest według mnie tylko kwestią czasu.
Co do pradawnych/pierwotnych wampirów, przez pół odcinka budowano napięcie przed przybyciem mistycznego wampira Eliajaha, po czym na ekranie pojawił się młokos z fryzurą z lat 90-tych. Jakież rozczarowanie! Wampiry z Twilight wydają się poważniejsze! (mam oczywiście na myśli te z Włoch...ami
Gdzież powaga majestatu. Nie wspominając już o Trevorze, który zachowywał się jak obłąkany... Jak to możliwe, że Rose wytrzymała z nim 500 lat?! Ja go miałam dosyć po 2 minutach i odetchnęłam z ulgą, kiedy został skrócony o głowę.