taa.. sceny erotyczne...
pozwolcie, ze poswiece sie i przytocze jedna...
mlodszym raczej nie polecam... (powiedzmy, ze dozwolone od lat 18..
![Wink ;)](./images/smilies/icon_wink.gif)
)
Skrobanie, szelest...
Szarpnęła głową, odwracając ją w drugą stronę, tam gdzie zalegały cienie. I nagle - stał tuż obok, nagi i biały jak trup, z oczami jarzącymi się czerwono w ciemności, z po-błyskującymi w świetle zębami: Ronald DeVries. Albo stwór wyglądający dokładnie tak jak on.
Wiatr zamarł, story opadły i pokój znów pogrążył się w mroku. Nancy skuliła się, przyciągnęła nogi i zacisnęła powieki.
- Nie!!! - krzyknęła.
W ciemności coś wyciągnęło ku niej szpony. Czuła paznokcie rozdzierające jej uda. Próbowała się wywinąć, zejść temu czemuś z drogi, lecz dwie mocarne dłonie przytrzymywały jej nadgarstki, zmusiły ją do położenia się na wznak. Poczuła jak pomiędzy jej uda wpycha się brutalnie czyjeś kolano, jak jedna z trzymających ją rąk zmienia położenie, przyciskając łokciem jej przedramię do materaca, sama zaś dłoń wyrywa jej boleśnie garść włosów. Krzyknęła, w każdym razie sądziła, że krzyknęła, ale jak ktokolwiek mógł ją usłyszeć, skoro tylko śniła, że krzyczy?
Guziki koszuli prysnęły pod gwałtownym szarpnięciem, materiał został zdarty na boki. Poczuła ciężkie, zimne i szczeciniaste ciało, opadające na nią jak tusza ostygłej już świni. Chciała krzyknąć, lecz nie mogła znaleźć na to oddechu, a gdy spojrzała w ciemność nad sobą, ujrzała dwoje oczu rozjarzonych jak przebijające się przez gruby koc światła pochodni, poczuła zalatujący winem oddech i jeszcze jakiś odór, wywołujący skurcz gardła i żołądka, dławiący słowa w krtani.
- Nie - błagała napiętym szeptem. - Nie! Leżące na niej stworzenie jeszcze mocniej szarpnęło jej włosy i wychrypiało coś gardłowym głosem. Obce, chrapliwe dźwięki, niezrozumiałe, lecz nieodparcie pożądliwe. Pomyślała o Johnie Breamie krzyczącym za nią na schodach. Pomyślała o wszystkich tych mężczyznach, którzy oglądali się za nią, o tych tysiącach par oczu, o tych wszystkich facetach rozgrywających bezlitośnie każde słowo i gest, odmierzających uśmiechy, pragnących tylko tego, by zaspokoić głęboko w niej swą żądzę.
- Och, nie - zaskamlała, gdy zrogowaciałe dłonie zaczęły ugniatać jej piersi.
Raz jeszcze szarpnęła się ze wszystkich sił, rzucając ciałem we wszystkie strony, zaciskając dłonie na wszystkim, co dało się uchwycić. Stworzenie było jednak o wiele za ciężkie, o wiele za silne. Majaczyło ponad nią, lśniące oczy unosiły się o parę cali od jej twarzy, powtarzało te do niczego niepodobne słowa, a ona czuła, jak wibruje w ich takt przygniatająca ją owłosiona klatka piersiowa.
- Proszę; pozwól mi się obudzić - płakała. - Boże, proszę, proszę, pozwól mi się obudzić!
Stwór wyciągnął się na niej, drapiąc sztywnymi włosami brody jej ramię, szyję i policzek. Czuła, jak usiłuje sforsować opór jej łona, zupełnie jakby ktoś wpychał jej między nogi zaciśniętą pięść.
- Proszę, jest za duży - łkała. - Proszę, zabijesz mnie!
Proszę!
Poczuła ból tak intensywny, iż przez chwilę sądziła, że pękła jej miednica. Odrzuciła konwulsyjnie głowę, wygięła plecy. Bolało za bardzo, by mogła robić cokolwiek prócz łapania powietrza. Musiała zacisnąć szarpane dreszczem dłonie na ramionach stwora, bojąc się, by nie wdarł się w nią zbyt głęboko.
Nic nie mogła zrobić, by sobie pomóc. Była bezsilna. Nie mogła się nawet obudzić. Jedyne, do czego była zdolna, to przyciskać się mocno do sprawiającego jej tyle cierpień cielska, trzymać nogi rozłożone jak najszerzej i modlić się, modlić się i modlić.
Stwór zawołał nagle: Sabazius! Poczuła, jak jego mięśnie kurczą się i rozprężają, niczym wysmarowane zimnym smalcem węże. Krzyknęła znów, i jeszcze raz, a potem nagle to coś wycofało się z niej z niemożliwym do zapomnienia, wilgotnym i lepkim odgłosem.
powiedz mi Justi, czy to byla scena erotyczna, czy grozy..?
i czy to byl ten "swietny opis"..?