W porządku, a więc jestem. Przepraszam, że tak długo. Tak jak zapowiadałam siedziałam nad tym w piątek do późna, ale w końcu stwierdziłam, że zmęczona i tak nic mądrego nie wymyślę, a wczoraj nie miałam czasu nad tym usiąść, przygotowania do wyjazdu zjadły mi cały dzień. Ale dziś jak tylko wróciłam z obiadu u dziadków zabrałam się za to.
Będę z wami szczera. Nie jestem zadowolona z efektu.
![Evil or Very Mad :evil:](./images/smilies/icon_evil.gif)
Ale nic więcej z tym nie zrobię, więc zostawiłam tak, jak jest. Dajcie mi znać, jeśli zauważycie błędy, to je poprawię.
WYWIAD Z JASONEM BEHREM
Czy możesz rozmawiać o dokręcanych scenach?
W gruncie rzeczy wróciliśmy bo wiedzieliśmy, że musimy dokręcić kilka dodatkowych scen.
SMG wspomniała coś o kręceniu scen z przeszłości bohaterów.
Tak. Chodziło o postacie grane przez Sarah i mnie, coś jakby dodanie im życia i stworzenie szansy na zobaczenie ich związku i jacy są jako ludzie. Myślę, że chodziło o to, by ich trochę uczłowieczyć.
Czy twój bohater występował w oryginalnym „Ju – On”?
Nie. „The Grudge” zawiera wiele elementów z pierwszego „Ju – On”, ale dodano też sporo nowych rzeczy.
„The Grudge” jest trzecim filmem z tej serii w Japonii, prawda?
Tak. Jak się przekonasz są tam elementy znane z pierwszego „Ju - On”, które są konieczne dla fabuły, ale są też dodane inne elementy. Nie wydaje mi się, że Shimizu (reżyser) podjąłby się zrobienia dokładniej kopii oryginału. Chcieliśmy stworzyć coś trochę innego.
Jesteś fanem tego gatunku?
Tak. Myślę, że wszyscy wychowaliśmy się na „Amerykańskim wilkołaku w Londynie” i „Piątku 13.”
Jakie pojawiły się wyzwania wynikające z pracy z reżyserem, który nie mówi po angielsku?
Na początku podchodził, mówił coś przez chwilę, po czym tłumacz oświadczał „Powtórzmy to.” W ten sposób pracowaliśmy przez kilka pierwszych dni. Tak naprawdę nie otrzymywaliśmy od niego zbyt wielu wskazówek, zawsze szło to przez tłumacza. Zanim skończyły się zdjęcia opracowaliśmy spis skrótów, a on naprawdę szybko nauczył się angielskiego. Więc po jakimś czasie był w stanie się z nami porozumiewać.
Nauczyłeś się trochę Japońskiego?
Odrobinę, tylko tyle, by zamówić coś do jedzenia i picia.
Jak się pracuje z Shimizu?
To niesamowite, że ta historia zrodziła się w jego umyśle. No bo przecież to dość przerażająca opowieść. Zdaje się, że jego umysł to dość straszne miejsce, ale on jest naprawdę przyjaznym człowiekiem. Ma pokręcone poczucie humoru, takie, które nie wymaga tłumaczenia. Ale jest naprawdę zabawny i w jego towarzystwie człowiek świetnie się bawi.
SMG mówi o sobie, że ma poczucie humoru. Czy na planie często wykręcała ci numery? Nie tak często. Nie tak często. Chyba raz zwinęła mi buty. Musisz zdjąć buty wchodząc do domu, do jakiegokolwiek domu w Japonii. Nie zrobienie tego to oznaka braku szacunku dla domostwa. Pamiętam jak raz wychodziłem i moich butów nie było. Od razu wiedziałem, że ona je zabrała.
Odegrałeś się na niej za zabranie twoich butów?
Nie, raczej nie.
Czy zapomniałeś kiedyś zdjąć butów?
Nie. To jest tak, że kiedy idziesz do domu, wiesz, że trzeba zdjąć buty.
Czy spędzałeś czas z Shimizu w Los Angeles?
Tak, trochę się pokręciliśmy i zabrałem go do KK Donut [od tłum. jest to sieć popularnych w Stanach kawiarni, sprzedających pączki]. Nigdy wcześniej tam nie był. Bardzo mu smakowały, szczególnie upodobał sobie klasyczne.
Sarah powiedziała, że on staje się Amerykaninem. Czy ty też to zauważyłeś?
(śmieje się) Pierwszy raz, kiedy zobaczyłem go w Los Angeles, miał telefon komórkowy przyklejony do ucha. Więc zdecydowanie zdołał się wtopić w Hollywood przez jakiś czas. Tak, miał swoje Birkenstocki, krótkie hawajskie szorty i telefon komórkowy. To Shimizu w hollywoodzkim stylu.
Teraz potrzebuje już tylko żony na pokaz i kabrioletu.
Myślę, że nad tym pracuje.
Czy pracowałeś w ogóle z KaDee Strickland?
Nie. Nie mieliśmy żadnych wspólnych scen, ale ona jest wspaniała. Naprawdę. Mieliśmy tam naprawdę świetną grupę ludzi. Być w Japonii z dala od bliskich, to było naprawdę... mieliśmy szczęście. KaDee, Clea (DuVall), Bill (Pullman) i reszta świetnie się bawiliśmy, kiedy gdzieś wychodziliśmy.
Na ulicach w Tokyo nie ma znaków. Wychodziliście sami, czy mieliście przewodnika?
Ulice nie mają nazw. To nie mit, tylko absolutna prawda. Sarah i ja byliśmy tam po raz pierwszy, więc chodziliśmy odkrywać. Kierowaliśmy się metrem i innymi punktami. Ale potem, kiedy mieliśmy wolne dni, wsiadałem po prostu do pociągu i jechałem. Wydaje mi się, że dotarłem do każdego zakątka Tokyo. To olbrzymie miast. W Tokyo żyje 30 milionów ludzi.
Czy widziałeś którąś z wielkich świątyń?
Odwiedziłem Szanghaj, Pałac Cesarski i miałem szansę pojechać do Kyoto i Nijojo, które jest starą rezydencją Tokugawy w Kjoto i było stolicą Japonii. Byłem wszędzie. Patrzyłem jak Yoshihara Yoshindo, drugi w kolejce do tytułu skarbu narodowego w dziedzinie wyrobu mieczy, robił miecz samurajski.
„Kill Bill 3”...
Tak. (śmieje się) Właściwie to obejrzałem dużo mieczy samurajskich w różnych sklepach i spytałem kogoś, czy zna Sonniego Chibę i chyba nie uznał tego za śmieszne. Więc dalsze mądre uwagi zatrzymałem dla siebie, szczególnie w otoczeniu tych wszystkich mieczy.
Wytwarzanie mieczy to powód do dumy.
Jest w tym bardzo wiele, ale to jedna z tych rzeczy, które czynią Japonię tak świeżą i godną sentymentu, nie ważne czy robią miecz samurajski czy sandał, dają z siebie wszystko i są dumni z tego co robią – ale jednocześnie skromni. To piękna kultura. Być w stanie doświadczać tego przez trzy miesiące, to spełnienie marzeń.
Kupiłeś miecz?
Nie. Ale planuję tam wrócić i wybrać się na małe zakupy. Trzeba wybrać właściwy miecz. A raczej to on ciebie wybiera.
Jesteś fanem Japońskich horrorów?
Bardzo podobał mi się „Ringu”. Ale myślę, że „The Grudge” to połączenie najlepszych rzeczy z obu światów, bo nie traci nic z Japońskiej wrażliwości. Z całą pewnością „Ju – On” był niezwykły, ale „The Grudge” jest
tym z dodatkiem amerykańskich aktorów w japońskiej opowieści. To dość przerażające.
Znasz Sarah, bo grałeś w jednym z odcinków „Buffy”, czy jest coś, czego dowiedziałeś się o niej podczas wspólnej pracy w Japonii, a czego wcześniej nie wiedziałeś?
Znam ją od jakiegoś czasu, ale ciekawie było spędzić trzy miesiące w tym samym miejscu, po tym jak ona pracowała nad „Buffy”, a ja nad „Roswell”. Świetnie było mieć przyjaciółkę, z którą można iść pozwiedzać i spędzać czas. Wydaje mi się, że nie zmieniła się tak bardzo. Jest z grubsza tą samą osobą, którą dawniej poznałem. Jest dobrym człowiekiem. Wie czego w życiu chce i jak to osiągnąć. Podczas wspólnej pracy widziałem, że jest naprawdę szczęśliwa i bardzo się z tego cieszę. Dobrze pracowało nam się na planie „Buffy” i teraz było tak samo. Wspaniale było mieć w Japonii przyjaciela... będąc jednym z niewielu Amerykanów i czując się tak... Zdecydowanie pojawia się poczucie zagubienia wśród tłumaczeń i poczucie samotności jeśli nikogo się tam nie ma, więc dla nas obojga było to łatwiejsze.
Myślę, że oboje zachęcaliśmy się nawzajem do wychodzenia na miasto i odkrywania nowych rzeczy. Oboje mieliśmy przewodniki po Tokyo i zaznaczaliśmy kratki mówiąc „Zrobiliśmy to i to. Teraz chodźmy zobaczyć to i zrobić tamto.” Oboje robiliśmy też pewne rzeczy sami, ale jako, że byliśmy tam na trzy tygodnie przed przybyciem innych, udało nam się zwiedzić naprawdę dużo przed rozpoczęciem pracy.
Czy nauczyłeś się czegoś o sobie pracując w Japonii?
Zawsze chciałem jechać do Japonii i tak naprawdę nie wiedziałem dlaczego. Naprawdę podobała mi się tamtejsza kultura. Wiele Japońskich rzeczy bardzo mi się podobało. Myślę, że to czego się o sobie dowiedziałem to
dlaczego. Zrozumiałem, że miłość i ta kultura są po prostu... pobyt w Japonii był dla mnie osobiście niezwykłym doświadczeniem ponieważ gdziekolwiek byłem – w centrum ruchliwego miasta jest gigantyczny budynek Sony, a tuż za rogiem jest 300-letnia świątynia - to było jak spotkanie dwóch różnych światów i starałem się uchwycić je oba. Coś jakby sentyment za przeszłością i jednocześnie patrzenie w przyszłość. To było naprawdę przyjemne wyśrodkowanie.
Czy zagrałbyś w kontynuacji „The Grudge”?
Jeśli byłaby taka możliwość z całą pewnością przeczytałbym scenariusz i rozważył to. W każdej chwili byłbym gotów znów pracować z Shimizu. On był niesamowity. Nawet z tymi wszystkimi początkowymi trudnościami, wynikającymi z bariery językowej byliśmy w stanie to przezwyciężyć i udało nam się zrobić taki film, jaki zrobiliśmy; w każdej chwili zgodziłbym się znów z nim pracować.
Czy zauważyłeś, że dużo więcej ludzi zna „Roswell” odkąd wyszło na DVD?
Zabawne jest to, że bardzo często puszczają to w Japonii. Zarówno „Roswell” jak i „Buffy”. Słuchanie mojego głosu w wersji zdubbingowanej było interesujące, bo pamiętałem co wtedy mówiłem! Ale w Japonii mam dużo seksowniejszy głos.
Jak to było?
Dziwne. Chciałbym poznać tego faceta i zobaczyć jak on wygląda. Jego głos ma w sobie trochę więcej mocy (niż mój) i brzmi bardziej seksownie, niż ja to byłem w stanie oddać.
Czy w przyszłości będziesz uczestniczył w promocji „Roswell” na DVD?
Wydaje mi się, że teraz wydają sezon drugi. Chyba robili go, kiedy byłem w Japonii. Poprzednim razem, kiedy wydawali pierwszy sezon to było jak taka mała okazja... „Czy możesz przyjechać i to zrobić?” A ja byłem wtedy w Minnesocie, wszystko trwało dwa dni i przegapiłem. A ostatnim razem, kiedy robili drugi sezon, byłem w Japonii. Więc nie ma mnie w materiałach specjalnych w żadnym z wydań.
Czy chciałbyś wziąć w tym udział w przyszłości jeśli będziesz na miejscu?
Absolutnie.
Niektórzy trzymają się o takich rzeczy z daleka.
Staram się brać pod uwagę... nie, nie. Z całą pewnością bym to zrobił... to były dosłownie dwa dni. Nie zamierzali nawet wydawać całego kompletu w pudełkach. Zadzwonili do mnie w ostatniej chwili i spytali: „Możesz przyjechać?”, a ja na to „Jestem w Minnesocie, oglądam mecz. Moja drużyna wygrywa.”
Co masz dalej w planach?
Właśnie skończyłem pracę nad filmem zatytułowanym „Shooting Livien”. To jest o obłąkanym muzyku, który przypomina Johona Lennona. Musiałem więc znaleźć wszystko co się dało o Lennonie, przeczytałem dużo książek i obejrzałem wiele DVD i teledysków, masa materiałów o Johnie i Yoko. I musiałem nauczyć się grać na gitarze – a przynajmniej cztery piosenki musiałem grać naprawdę dobrze. Cały film kręci się wokół szybkiego upadku, narkotyków i rock&rolla. Musiałem zrzucić 20 kilogramów, żeby dostać rolę. To mi bardzo pomogło, zupełnie inaczej nosi się własną skórę, trochę luźniej wisi na kościach. To było niesamowite doświadczenie. Kręciliśmy film przez półtora miesiąca. Naprawdę ciężka harówka. Spałem po ok. dwie godziny na dobę. Naprawdę ciężko nad tym pracowałem. Ale film jest um... jestem z niego naprawdę dumny. Mam nadzieję, że ludzie na niego pójdą. Właśnie kończymy i prawdopodobnie zaprezentujemy go na festiwalu.