![Embarassed :oops:](./images/smilies/icon_redface.gif)
Grzechy ojca
Tytul oryginalu: Sins of the father
Autorka: Kath7
Kategoria: M/L
Tlumacz: elfchick (email: elfchick@o2.pl)
Streszczenie: Akcja rozgrywa sie po odcinku "Departure". Czy Max i Liz moga kiedykolwiek zapomniec o Tess? Beda musieli, bo jak sie okazuje smierc Alexa byla bardziej skomplikowana niz przypuszczali. I wogole kim jest Sean Deluca?
Notka Autorki: Ta historia pisana jest z punktu widzenia Maxa i Liz, ktore zmieniaja sie w kazdej czesci. Tytul kazdej czesci pochodzi od piosenki Sarah McLachlan, z ktorymi autorka utozsamia stare czasy Maxa i Liz.
Czesc I - Czarne i biale - punkt widzenia Liz
Unravel me,
Distant cord.
On the outside is forgotten
Constant need to get along
And the animal awakens
And our love feels black and white.
The road is long and memory slides
To the whole of my undoing
I put aside
I put away
I push it back
To get through each day
And all I feel is black and white
And I'm wound up small and tight
Everybody loves you when you're easy,
Everybody hates you when you're a bore,
Everybody is waiting for your entrance
Don't dissapoint them.
Unravel me
Untie this cord
The very center of our union
It's caving in.
I can endure
I am the archive of our failures
And all I feel is black and white
And I'm wound up
Small and tight
And I don't know who I am.
Don't dissapoint them.
Sarah McLachlan
Jestem w moim pokoju, gapie sie na siebie w lustrze ktore wisi nad moja komoda.
Nie wygladam inaczej niz wygladalam wczoraj. Czyz nie powinnam tego widziec? Czyz nie powinnam moc zobaczyc wstydu wypisanego na mojej twarzy - wstydu, ze znowu ustapilam Maxowi Evansowi, ze pozwolilam mu deptac moje serce calymi tygodniami i kiedy powiedzial ze mnie kocha i tak do niego wrocilam?
Jestem taka slaba. Moi przyjaciele o tym wiedza. Wszyscy o tym wiedza.
I wszyscy chca zebym taka byla. Chca zebym pozwolila rzeczom powrocic do normalnosci, chca zebysmy Max i ja znowu byli razem. Chca zeby wszystko bylo jak kiedys, zanim to wszystko sie wydarzylo. Chca udawac ze nic z tego nigdy nie mialo miejsca - ze prawie nie pozwolilismy jednej blond wiedzmie zniszczyc wszystkiego co kiedys dzielilismy.
Wiem, ze oni wszyscy tego chca.
Nie wiem jednak czego do cholery ja chce.
Kiedy rozmawialam wczoraj z Maria przez telefon, wydawala sie lekko rozproszona. Slyszalam jak Michael rozmawia z Pania DeLuca, wiec nie moglam jej winic, ale nie moglam nie czuc ze wcale nie obchodzi jej to jak sie czulam - a czulam sie kompletnie przegrana.
Po dwoch tygodniach uganiania sie za jedna rzecza - znalezieniem zabojcy Alexa - jedyne co mi pozostalo to kleska jaka stal sie moj zwiazek z Maxem. I wszystko czego chcialam to moc mu wybaczyc, zapomniec, byc z nim. Przynajmniej myslalalm ze tego chce.
Chcialam tez zeby Maria mi to wypersfadowala. Ale nie byla pomocna.
"Liz nikt cie nie wini Chica,"Maria powiedziala."Kochasz Maxa. Wiesz ze on cie kocha, gdybys tylko powiedziala mu to te wszystkie miesiace temu..."
Przerwalam jej. "Czy probujesz mi wmowic ze to wszystko moja wina?"
Maria westchnela ciezko. "To nie jest twoja wina, Liz. To jego wina. Przyszlego Maxa. Wrocil, spowodowal chaos i zostawil cie sama zebys posprzatala. To tez jej wina, tej malej zabojczej suki, ale nie bede sie powtarzac bo to i tak wiesz!" Slyszalam jak bierze gleboki wdech i brzmiala o wiele spokojniej kiedy sie znowu odezwala, "Masz prawo wrocic do Maxa, do wyjasnienia mu wszystkiego. Masz prawo mu wybaczyc. I masz prawo dac mu szanse aby to wszystko naprawil. Poniewaz on nic nie zrobil. Nie mogl sie tak zachowywac. Nie pozwol jej wygrac poprzez nie danie mu drugiej szansy."
"To nie mialo sie tak stac." Mamrocze ale ona mnie nie slyszy. Zakryla sluchawke dlonia i slysze jak szepcze cos do Michael'a. "Pa, Maria."
"Oh, pa Liz. Posluchaj, porozmawiajmy o tym jutro. Dobrze?"
"Jak chcesz". Ale ona juz sie rozlaczyla.
Wiec jest jutro i ja nadal nie wiem co mam robic. I obiecalam Maxowi ze z nim dzisiaj porozmawiam.
Kiedy sie zegnalismy wczoraj po zobaczeniu jak Tess odlatuje z naszego zycia, zadne z nas nie wiedzialo co powiedziec. Oboje wiedzielismy ze jest wiele rzeczy o ktorych musimy porozmawiac, ale to wydawalo sie wtedy zbyt wyczerpujace. Zgodzilismy sie porozmawiac dzisiaj, by uporzadkowac to wszystko.
Ale nie jestem gotowa. Teraz to wiem. Poniewaz nie mam pojecia co chce teraz zrobic. Jestem kompletnie rozdarta w dwoch kierunkach.
I to wszystko przez dziecko.
Dziecko, ktore istnieje gdzies w kosmosie, to ktore mialo byc moim dzieckiem, bo Max jest moja pokrewna dusza, to ktore tak bardzo chce odnalezc Max.
Mysle ze mogalbym wybaczyc mu sex. Naprawde. Myslal ze zrobilam to z Kyle'em, nie wiedzial ze Tess byla zreczna lasica, myslal ze jest jego przeznaczeniem. Zaczal przypominac sobie co z nia dzielil w innym zyciu( chociaz to ze on mogl ja kiedykolwiek kochac, zastanawia mnie czy to ze kochal mnie jest rzeczywiscie takim wielkim darem, - ale odbiegam od tematu).
Max myslal ze jestesmy skonczeni. Powiedzialam mu to na balu promocyjnym.
To nie sex. To fakt ze wiem, ze jesli kiedykolwiek odnajdzie dziecko Tess, nigdy nie bede zdolna go zaakceptowac.
Wiem ze to kompletnie irracjonalne, ze dziecko jest niewinne, ze dziecko nie moze byc obwiniane za grzechy rodzicow, ale nie moge go nie nienawidzic. Nienawidze faktu, ze ono istnieje, nienawidze tego ze jesli kiedykolwiek wroce do Maxa bedziemy miec wlasne dzieci, to jedno dziecko bedzie z nami, zawsze mi przypominajac ze byl czas w ktorym Max juz mnie nie kochal. Bede musiala wyjasnic wlasnym dzieciom ze ich ojciec kiedys przestal mnie kochac.
Nienawidze siebie za to. Naprawde. I nienawidze Maxa poniewaz siebie nienawidze, bo tego nienawidze.
To smieszne, ze w noc kiedy Max i ja mielismy kochac sie po raz pierwszy, mial prezerwaywe. Max z przyszlosci mi to powiedzial. To oznaczalo, ze Max mial nadzieje ze bedzie mogl jej uzyc, i chcial jej uzyc ze mna.
Fakt ze nie mial jej ze soba kiedy przespal sie z Tess, jeszcze bardziej mnie wkurza. Poniewaz to oznacza ze wcale nie chcial sie z nia przespac dopoki sie to nie stalo. To znaczy, ze byl nieuwazny, i ze tak naprawde jej nie kochal, bo nawet jej nie chronil.
Nie mam zadnych pozytywnych uczuc dla Tess, ale fakt ze Max zrobil to z kims kogo nie kochal...
Jak, jesli to wogole kiedys zrobimy, moge byc pewna ze mnie kocha? Poniewaz dla mnie sex jest najwiekszym darem dwoje ludzi ktorzy sie kochaja moga dac sobie nawzajem. To wlasnie dlatego krzyknelam Maxowi, ze sie dla niego oszczedzilam. Do tamtego momentu nawet nie zdawalam sobie z tego sprawy, ale to byla prawda.
Jestem nadal zakochana w Maxie Evansie i wiem podswiadomie ze nigdy nie pokocham kogos tak jak kocham jego. A to oznacza ze nigdy nie bede sie z nikim kochac.
Nigdy.
I jesli Max mogl to tak poprostu zrobic z Tess, oznacza ze to tak naprawde niewiele dla niego znaczy.
Co sprawia ze zaczynam sie zastanawiac czy ja go wogole tak naprawde znalam.
To jest to czym dla mnie jest to dziecko. Tym wszystkim. I dlatego nigdy nie bede mogla go zaakceptowac.
A to oznacza, ze Max i ja nie powinnismy juz do siebie wracac. Poniewaz Max jest zdeterminowany aby znalezc swoje dziecko - i nawet gdyby nie byl, nadal nie moglabym z nim byc poniewaz wtedy wiedzialabym ze on nie jest juz Maxem w ktorym sie zakochalam.Max ktorego znam umie byc odpowiedzialny za swoje czyny.
Jest to jeszcze raz wysoce ironiczne, ze kiedy moj Max zdecyuje sie pokazac, bedac troskliwy odpowiedzialny i ostrozny, to oznacza ze nadal nie moge z nim byc.
Nie mozemy juz byc razem. I musze znalezc sposob aby mu o tym powiedziec.
Ktos puka do okna.
Zamykam oczy i biore gleboki oddech zanim sie odwroce, oczekujac Maxa jak zwykle wtykajacego glowe do srodka, jak robil to wiele razy w przeszlosci.
Ale to nie jest Max.
"Sean! Co ty tu robisz?" pytam przechodzac szybko przez pokoj i wciagajac go do srodka.
"Hej, Parker! Uwazaj na towar." Sean szczerzy zeby w ten uroczy sposob starajac sie mnie rozerwac.
Jest ostatnia osoba na tej planecie, z ktora chce sie widziec. Nawet po Maxie.
Jestem nadal skrepowana tym jak rzucilam sie na niego dwie noce temu.
Wcale nie mialam zamiaru tego robic kiedy poszlam do domu Marii. Chcialam sie poprostu wyplakac w jej ramionach, starajac sie wraz z nia zapomniec o tym ze jedyni chlopcy ktorzy by nas kiedykolwiek kochali zostawiali nas, oplakiwac Alexa.
Pamietam jak bardzo sie balam. Max zostawial mnie sama i nie wiedzialam co robic. Nadal nie wiedzielismy kto zabil Alexa. Jak on mogl mnie zostawic sama z morderca wsrod nas?
Ale nawet wtedy wiedzialam czego tak naprawde sie boje.
Balam sie zostac sama na reszte zycia.
I wlasnie dlatego, kiedy to Sean otworzyl drzwi i jego oczy zaswiecily sie tak jak zawsze kiedy jestem w poblizu, rzucilam mu sie w ramiona.
Chcialam zapomniec. Chcialam zapomniec wszystko, zapomniec moja pokrewna dusza odeszla, ze nalezal teraz do innej, ze zlamal mi serce.
A nad wszystko chcialam nareszcie przestac byc przekleta dziewica. Sex byl tym co zawsze rozdzielalo Maxa i mnie i chcialam z tym skonczyc. W momencie kiedy pocalowalam Seana zdecydowalam, ze sex nie ma nic wspolnego z miloscia. Ze chodzilo o wypelnienie pustki w twojej duszy chociaz na krotko.
Tak wiec znalezlismy sie na kanapie i dlonie Seana bladzily po moim ciele, ale jedyna rzecz o jakiej moglam myslec byl Max, patrzacy na mnie z bolem. Nadal widzialam jego twarz kiedy zobaczyl mnie z Kyle'em i nie moglam powstrzymac lez. Poniewaz pustka nie odchodzila.
To byla nieodpowiednia osoba.
Nadal jest nieodpowiednia osoba, kiedy tak stoi przedemna, martwiac sie o mnie.
"Wpadlem sprawdzic jak sie czujesz." Sean mowi mi teraz. "Wiesz po tym jak ty i Maria wybieglyscie tak nagle wczoraj. Martwilem sie o ciebie."
Odwracam sie i znowu patrze w lustro. "Wszystko w porzadku. Dzieki"
"Parker?" ton Seana jest proszacy. "Wiem ze mi mowilas ze potrzebujesz czasu zeby zapomniec o tym palancie, ale chyba mozemy byc przyjaciolmi w miedzyczasie?"
Przygryzam dolna warge. Nie chce skrzywdzic Sean'a bardziej niz juz to zrobilam. Wiem ze nigdy z nim nie bede. Szczegolnie jesli Max caly czas jest blisko.
Jestem slaba. Wiem to. Wszyscy to wiedza.
"Nie moge... naprawde." Odwracam sie, musze na niego patrzec kiedy mu powiem prawde - ze sprobuje wszystko naprawic z Maxem.
Poniewaz to jest straszna prawda.
Nie moge go oddac.
I nawet pozwole mu odnalezc dziecko.
Oto jak bardzo slaba jestem. Spotkanie z Sean'em jeszcze bardziej to udowadnia.
Jest mlodocianym przestepca, ale nawet ja wiem, ze jest dla mnie lepszy niz Max Evans. Ale i tak mu odmowie.
Poniewaz nawet jesli Max potrafi lamac mi serce raz po raz, nawet jesli wiem ze to zrobi, i tak do niego wracam. Nie dlatego, ze chce, ale dlatego ze tak sie dzieje kiedy jestescie sobie przeznaczeni, kiedy chcesz umrzec za druga osobe.
Kiedy kogos kochasz.
Poniewaz jedyna rzecz jakiej jestem w tej chwili pewna to to ze Max mnie kocha. Przynajmniej w to wierze.
To wiedza o tym co Max Evans do mnie czuje, sprawila, ze sie w nim zakochalam, dawno temu, pierwszego dnia kiedy powiedzial mi prawde o o sobie. Kiedy sie ze mna polaczyl i pozwolil zobaczyc jaki jest, wiedzialam.
Zobaczylam jego dusze i byla piekna, i musze wierzyc ze nadal, gdzies gleboko nadal taki jest. Poniewaz jesli nie jest, to ja jestem ta ktora go zniszczyla. Milosc do mnie zabila Maxa Evans'a w ktorym sie zakochalam.
A wiec go kocham.
Milosc jest do bani.
Ale nie mialam szansy powiedziec tego Sean'owi, bo uslyszelismy halas na balkonie i wiedzialam ze to Max.
"Liz, jestes tam?" jego glos jest pelen nadziei, zdenerwowany, mimo ze wie ze tu jestem. Przeciez zgodzilismy sie spotkac.
"Posluchaj Sean musisz wyjsc." lapie go za kurtke i ciagne w strone drzwi.
Ale on nie ma zamiaru sie ruszyc. Patrzy na mnie zszokowany. "To nie on prawda?" pyta.
Udaje glupia. "Nie wiem o czym mowisz."
Ale jest za pozno, bo Max stoi przy oknie i patrzy na nas. Widze jak spoglada na Sean'a, widze jak jego otwartosc momentalnie sie zamyka.
Znowu w ukryciu. Tak szybko. To moj Max.
"Widze, ze masz towarzystwo." Odwraca sie. "Wroce pozniej."
Wiem, co przechodzi przez jego mysl. Ta noc kiedy patrzyl przez to samo okno i zobaczyl mnie w lozku z Kyle'em. Wiem ze chociaz teraz wie ze to nieprawdziwe, nadal go to nawiedza.
To moje jedyne pocieszenie w tej calej klesce z Tess. Przynajmniej nie widzialam ich tak jak on widzial mnie z Kyle'em.
Odpycham mysl z mojego umyslu. Zaczynam czuc sie chora.
Wiem ze Max czuje sie tak samo. On naprawde wyglada zielono.
"Nie! Max! Poczekaj!" Przystaje, odwraca sie i znow na nas patrzy. "Sean wlasnie wychodzil." mowie i wypycham go z pokoju.
Sean wzdycha. "O co chodzi z dziewczynami i facetami, ktorzy je krzywdza?" pyta, kiedy pcham go przez salon do drzwi.
"Niewazne. Poprostu idz juz, prosze. Nie moge sie z toba teraz uporac."
Sean przystaje przy drzwiach. "Liz nigdy nie chcialem jeszcze bardziej utrudniac ci zycia. Wiem ze wiesz ze mysle ze robisz blad, wiec nawet tego nie powiem."
"Dzieki Sean." Mowie sarkastycznie. Ale tak naprawde jestem mu wdzieczna.
Poniewaz i ja wiem, ze robie blad.