Boję się tego co wymysliłaś _liz, aby jeszcze bardziej utrudnić życie swoim bohatrom i swoim sępikom
I słusznie
![Cool 8)](./images/smilies/icon_cool.gif)
Ja już wam radzę na część 26 szykować sobie duży dzbanek melisy albo coś innego uspokajającego
Czy to tylko ja, czy któraś z was dziewczyny też tak ma, że beczy na takich romantycznych momentach częściej, niż na smutnych?
Gwarantuję, że jeszcze sobie popłaczesz. Przy dzisiejszej części może nie, ale na wspomnianej osławionej 26 na pewno (no zdziwiłabym się, gdybyś nie miała nawet ochoty popłakać)
Czyżby Zack Lepiej żeby się teraz dowiedził niż mieliby to przed nim dalej ukrywać. Szkoda go. Niech wpadnie w objęcia Mlecznej Wróżki Ona chyba nie bedziem miała nic przeciw?
Po pierwsz, kto wam powiedział, że ja wyswatam Zacka z H.?
![Shocked :shock:](./images/smilies/icon_eek.gif)
Hehe, macie niezłą wyobraźnię, nie ma co. No szkoda Zacka, szkoda. Jak pisałam dzisiaj 28 to nie mogłam się powstrzymać i jedna trzecia tego rodziału będzie o nim i jego wewnętrznych rozterkach.
Nie mogę się doczekać twojego Gravity of love...
Oj, na to jeszcze sobie poczekacie podejrzewam. Na razie nie mam napisanego ani jednego rozdziału (tylko zarys), nie skończyłam SZD, no i za dwa tygodnie próbna matura... W dodatku jestem chora.
Nie mam sił na dłuższy komentarz, więc od razu przejdźmy do części 24.
24.
... i kiedy przyjdą dni deszczowe, naucz się
przechodzić pomiędzy kroplami...
Znajomy głos przedarł się przez pokłady wspomnień i burzliwych emocji. Powoli powracali z uśpienia, odchylając od siebie usta. To Alec pierwszy obrócił głowe, spoglądając w stronę drzwi. Zielone tęczówki przez chwilę roziskrzone momentalnie pociemniały.
Dość dziwny odruch kazał mu mocniej objąć Liz, gdy jego usta wymawiały z niepokojem i zdumieniem:
- Zack.
Ciało brunetki zesztywniało. Miała wrażenie, że wszystko zatrzymuje się w miejscu i traci kolor. Drobne palce zacisnęły się na koszulce Aleca, gdy usiłowała zebrać w sobie siłe na spojrzenie w twarz 599.
Westchnęła i powoli wychyliła się zza ciała Aleca. Ciemne oczy odnalazły od razu pochmurny, skołowany wzrok Zacka. Zmarszczone brwi, zaciśnięte usta wyrażały pełnię gniewu i oburzenia. Ale szliste tęczówki tchnęły nadzieją, że jednak źle widział, że jest na to dobre wyjaśnienie. To był jdnak tylko wyraz jego oczu. Naprawde wszystko w nim wrzało.
Widział co widział i nic nie mogło temu zaprzeczyć czy w jakikolwiek racjonalny sposób wyjasnić. 494 całował Liz. Całował jego dziewczynę. To było za wiele.
- Co ty wyprawiasz Alec? - wzburzony głos Zacka pełen lodowych tonów rozległ sie w pokoju
Blondyn zacisnął pięści. Liz uważnie mu sie przyjrzała. Znała tę postawę, to napięcie i furię kłębiącą się w żyłach. Zack szykował się do walki. Rozchyliła usta, żeby mu to wybić z głowy. Wiedziała jak musiał odebrać tę scenkę, musiała zatem wszystko wyjasnić. Ale nie pozwolił jej nawet wydobyć z siebie głoski.
- Nie broń go Liz. Przeholował – Zack wciąz wbijał morderczy wzrok w Aleca – Brakowało ci kolejnej zdobyczy? Musiałeś dobrać się do mojej dziewczyny?
Że co?! Liz zamrugała gwałtownie. On podejrzewał, że Alec usiłował ją uwieść? O Boże! Tak własnie było. W głowie jej się zakręciło. Była oficjalnie z Zackiem, Alec miał swoją reputację, przed chwilą całowała go – oczywiście, że tak a nie inaczej 599 musiał to postrzegać.
Fala drobnych dreszczy targnęła jej ciałem. Napięła mięśnie, starając sięodegnać drgawki. Musiała to wszystko odkręcić nim sytuacja się pogorszy. Ale nie zdążyła. Nim jedno słowo wypadło z jej ust, pięśc Zacka o włos musnęła policzek Aleca. Prawdopodobnie uderzyłaby bezpośrednio, gdyby 494 się w porę nie uchylił. Powietrze w płuchach Liz zmroziło się. Nie spodziewała się, że dojdzie do aż tak drastycznego konfliktu.
- Natychmiast przestańcie – jej głos nie barwił się strachem, raczej groźbą
Ale zdawali się jej nie słyszeć.
Alec wykonał obrót, unikając kolejnego ciosu. W przeciwieństwie do Liz on doskonale wiedział, że to się skończy tak a nie inaczej. Typowo męski konflikt rozwiązywany w tradycyjny sposób.
Na chwilę zielone spojrzenie przesunęło się w stronę Liz i w tym momencie Zack zadał cios. 494 błyskawicznie powrócił do przeciwnika. Mógł czuć się winny całej sytuacji, ale bez słowa wyjasnienia nie pozwoli się tak traktować. Kilka szybkich ruchów dla zmylenia aż ostatni cios trafił prosto w splot słoneczny Zacka.
Blondyn skulił się w ułamku sekundy, ale po chwili ponownie wyprostował. Spojrzał na Aleca gotowego do dalszej walki, po czym przesunął wzrok w druga stronę, na Liz. Brunetka zdawała sie być w całkowitym szoku, który jednak szybko przekształcał się w gniew. Uciekali od Manticore, szukali w sobie ludzkich odruchów, chcieli porzucić typowe mordercze reakcje, ale w obecnej chwili załatwiali to w stylu Lydeckera. Uderz nim przeciwnik pomyśli. A obaj powinni pomyśleć.
Nie. To ona powinna była pomyśleć o konsekwencjach. Ołowiane wyrzuty spłynęły na nią, zamazując wyraziste odczucia. Mogła temu zapobiec, mogła Zackowi wyjasnić a nie ranić go. A teraz czuła się, jakby wbiła mu nóż w plecy. I to z zimną krwią, bez mrugnięcia. Musiała to odkręcić.
Zignorowała drobne drgawki usiłujące przejąć władzę nad jej ciałem i rozchyliła usta. Zachrypniętym głosem wymamrotała:
- To nie tak.
Błekitne oczy wbiły się w nią. Nie tak to jak? Szybko jednak zrozumiał sens tej wypowiedzi. Zacisnął mocniej pięści i pokręcił głową, jakby sam od siebie odpychał tę możliwość. Jego powieki zamknęły się w niedowierzaniu. Wolał wyjść niż słyszeć to, co mogło rozsypać rzeczywistość, w której żył.
Zatrzasnął za sobą drzwi nim którekolwiek z nich zdołało go powstrzymać. Liz miała wrażenie, że cała sensowna układanka rozsypuje się w drobne kawałeczki. Skrzętnie zbierane puzzle rozbijały się o lodową posadzkę życia.
Nie była w stanie nawet spojrzeć ponownie na Aleca. Ciemny wzrok utkwiony był w drzwiach, za którymi zniknęła jej normalność i ułuda. Pozostała teraz z prawdą i kaskadą emocji. Drobne drgawki nasilały się z każdym kolejnym oddechem. Starała się odzyskać kontrolę nad samą sobą, ale stopniowo poddawała się. Ciało zaczynało się kulić od coraz silniejszych wyładowań.
Umysł i świadomość też zaczynały odpływać. Wszystko skupiało się na czarnej otchłani i spięciach w komórkach nerwowych. Kiedy nastąpił mocniejszy atak, miała wrażenie, że oczy zachodza jej bielmem lub wywracają się na druga stronę.
Silne, ciepłe ramiona uniosły jej dygocące ciało. Po chwili leżała na czymś miękkim. I tak nie zmieniało to faktu, że konwulsje stawały się nie do zniesienia. Alec wróził do niej ze szklanką mleka. Rozchylone usta bez sprzeciwu przyjęły tryptofan w pigułkach, ale w żaden sposób nie mógł jej podać mleka. Jakby złośliwa epilepsja specjalnie unikała białego płynu. Przy fali kolejnych dreszczy wytrąciła szklankę z jego dłoni, rozlewając mleko wprost na niego.
Otarł policzek. Naciągnął koc na drgające ciało Liz. Cały nasiąknięty mlekiem. Potrzebował prysznica. Ale to mogło poczekać. Przynajmniej dopóki nie ustąpi atak Liz. Usiadł na podłodze a zielone spojrzenie wbijało się w drobną brunetkę.
* * *
Usiadł przy barze. Nie miał zamiaru się upijać. Ani odrobinkę. Chociaż wszystko w nim wrzało. Miał przed oczami cała minioną scenkę. W drodze do Crash powróciły też inne momenty, których wcześniej nie dostrzegał. A może po prostu nie chciał dostrzec?
Czy był tak bardzo zaślepiony? Tak pragnął tego uczucia i odwzajemnienia, że nie dopuszczał możliwości takiego obrotu spraw do swojej świadomości. Wszystko układało się tak... normalnie. Chyba tylko w jego mniemaniu.
Biggs miał rację. I to w tym najgorszym przypadku. Może gdyby to jeszcze była typowa zagrywka Aleca... Tylko, że Liz sama przyznała, że jest w tym coś więcej. A Zack po prostu nie chciał w to wierzyć.
- Czyżby to był wspaniały Zack? - czyjś głos zabrzmiał za jego plecami
Nie miał ochoty się nawet obrócić. Głos brzmiał znajomo, ale obecnie był skupiony na czymś innym, by się zastanawiać do kogo należał. Postać usiadła na stołku obok niego, wspierając głowę na dłoni. Przesunął spojrzenie na nią. Blond kosmyki, kobaltowe tęczówki i firmowy uśmiech.
-Hej H. - mruknął nie siląc się na radość
Blondynka zmarszczyła brwi. Zawsze był markotny, ale w tym momencie przechodził chyba apogeum. Chwilę mu się przypatrywała. Wnioski same się nasunęły. Jęknęła.
- Niech zgadnę. Problemy z dziewczyną.
Twarz Zacka momentalnie obróciła się w jej stronę. Skąd wiedziała? To było aż tak widoczne?
Przytaknął, ale nie powiedział nic. Nie miał ochoty tego tłumaczyć, wyjasniać i ponownie przechodzić przez każdą sekundę tej świadomości. Ale nie musiał. Hotaru doskonale wiedziała o kogo chodziło.
- Ciągle nie możesz się z tym pogodzić?
Jej pytanie przykuło jego uwagę. Jakie ciągle? Czyżby wiedziała o czymś, o czym on nie miał pojęcia? Serce podjechało mu do gardła. Miał przeczucie, że to tylko pogorszy sytuację.
- O czym ty mówisz?- zapytał z odrętwieniem
Tęczówki H. pociemniały. Chyba każde z nich mówiło o czymś innym.
- A ty? - zmieszała się
- Przyłapałem Liz i Aleca razem.
Hotaru analizowała uważnie ton tej wypowiedzi i jego minę. Szybko do niej dotarł sens.
Rozchyliła usta w zdumieniu i zamrugała. Zack nie miał o niczym pojęcia. Biggs mu nie wyjaśnił. A tamta dwójka pewnie sama ledwo co zrozumiała przeszłość. Jęknęła.
- Nie masz o niczym pojęcia, prawda? - zapytała załamując głos
Po minie Zacka było widać, że jej słowa coraz bardziej fo przerażały. Jakby miał za chwilę uzyskać informacje, których bał się jeszcze bardziej niż rzeczywistości.
- Ktoś ci to musi wreszcie wyjaśnić – mruknęła
Nie bardzo chciała być tym posłańcem, ale chyba była jedyną osobą zdolną do opowiedzenia tej historii. Znała ją doskonale. Należała do tego samego oddziału co Liz i Alec. Przysunęła się bliżej.
- Należeliśmy do tej samej sekcji – snuła opowieść dość przyciszonym i ponurym głosem – Manticore chciało nas idealnie wyszkolić. Również w zadaniach na zewnątrz. Na jedną z misji wysłali razem 542 i 494...
Zack wstrzymał oddech. Przeciez mówili, że się nie pamiętają, a wspólnej misji raczej się nie zapomina. Kłamali czy było w tym coś więcej?
- I to był podstawowy błąd Manticore – stwierdziła H. - X5 może i stanowią maszyny do zabijania, ale mamy też uczucia.
Ta wzmianka zaczęła budzić coraz większy niepokój w Zacku. Uczucia.
- Alec i Liz... Oni... Zakochali się w sobie w trakcie tej misji.
Miał wrażenie, że jego serce staje w miejscu. Zakochali się. To było uczucie. Nie płytka zdrada. Nie namiętność czy nienawiśc. Przełknął gorzką ślinę.
- Ale wrócili do Manticore – wciąz opowiadała – Spotykali się w tajemnicy przed wszystkimi. Aż – jej głos drgnął – Lydecker ich złapał.
Nie musiała kończyć. Każdy, kto choć raz był w Manticore i spotkał się z Lydeckerem, wiedział co może się stac z kims, kto łamie zasady.
- Zabrał ich na Psy-Ops, a potem przeniósł Liz do innego skrzydła – westchnęła – Nikt nie podejrzewał, że się kiedyś odnajdą i sobie przypomną...
Więc nie pamiętali naprawdę. Tylko z czasem wróciła ta świadomość. Może właśnie tego dnia wróciła, a on ich oskarżył. Przymknął powieki.
* * *
Od dłuższego czasu spała spokojnie. Drgawki minęły nie pozostawiając po sobie ani śladu. Może poza przesiąkniętymi mlekiem jego ciuchami. Jeszcze przez chwilę przyglądał się jej, po czym wstał.
Nie, nie miał zamiaru wychodzić. Chciał za to zmyć z siebie posmak i zapach mleka nim Liz się obudzi.
* * *
Wstukiwał kolejne dane w komuter, starając się jak najciszej dotykac klawiszy. Tuż obok, w sąsiednim pokoju Max drzemała na kanapie. Nie chciał jej budzić. Niewyspana Guevara to zła Guevara.
Sprawdzał wszystkie dane odnoścnie strzelca. Na prośbę Max. Podejrzewała, że to wcale nie Manticore. Może i miała rację? Na pewno wysłaliby kogoś skuteczniejszego, kto miałby chociaż niewielkie szanse w walce z X5. Kto mógł więc sobie zawracać głowę ich włamaniem do laboratorium?
Komputer przetwarzał dane, aż wyświetlił odpowiedź. Logan pochylił się w stronę ekranu.
Familiars.
* * *
Otworzyła powieki. Ciało jeszcze trochę odrętwiałe po strym ataku. Zmysły powoli wracały do swoich funkcji. Leżała na czymś miękkim. Kanapa. Ale jak się na niej znalazła? No tak, Alec. Lekko się uśmiechnęła. On nie wyszedł jak Zack. Został, złapał ją, wmusił w nią tryptofan. Sama nie dałaby sobie rady z tak silnym atakiem.
Przekręciła głowe w poszukiwaniu postaci zielonookiego. Nie było go w pobliżu. Chłód przesunął się po jej skórze. Uniosła nieco swoje ciało. Zostawił ją?
Cichy szmer dobywający się od strony łazienki przyniósł ulgę. Wciąz tu był. W pobliżu. Gdyby tylko go potrzebowała, był. Wstała powoli, ciągle osłabiona. Chwiejne kroki kierowały ją w stronę łazienki. Ciepła woda połączona z zapachem Aleca i... mleka? Kąciki jej ust zadrgały w rozbawionym uśmieszku.
Szybko jednak śmiech przeszedł w ekscytację, gdy stanęła w drzwiach łazienki a wzrok jej padł na nagiego Aleca.
c.d.n.