Post
by _liz » Sat Nov 27, 2004 8:05 pm
28.
Nienawiśc jest jak Hydra – im więcej głów ścinasz, tym bardziej ją wzmacniasz
Po raz pierwszy powierzyła się jego opiece w tak dosłowny sposób. Oto leżała skulona w jego ramionach i wsłuchiwała się w powolny rytm jego serca. Ludzkiego serca. On nie był żadną chimerą jak ona, stworzoną do zabijania czy przeprowadzania akcji. Nie, on był stworzony do zwykłego życia. Które ona zapesuła.
Może na codzień nawet od samej siebie odpychała tę myśl, ale jednak wielokrotnie miała wrażenie, że zepsuła to, czym on do tej pory żył. Wtargnęła w jego świat, zmuszając do współpracy i narażając na niebezpieczeństwo. To przez nią został postrzelony, to ona przetoczyła swoją krew przez niego i uczyniła go podobnym do siebie, ona poprosiła o porzucenie Seattle. A Logan się zgodził.
I zgodziłby się na wszystko inne, o cokolwiek by go poprosiła. Dlaczego? Nie musiała zadawać tego pytania, znała odpowiedź. Bardzo dobrze. Bo jej własna tak by wyglądała. Unikali nawet wzmianek na ten temat, ale już nie mogli uniknąć samego faktu.
Czuli.
Wzdrugnęła się. Tak, zdecydowanie coś czuła do niego. Już kiedyś się do tego przyznała, ale potem pogrzebała to głeboko w sobie. Teraz jednak to wydobywało się z powrotem. A razem z tym upojnym uczuciem pojawiało się jego zupełne przeciwieństwo. Odradzała sięnienawiść wobec Manticore. Chaotyczne furie i wygłodniała żądza zniszczenia.
Wewnętrzne instynkty mordercze nie pozwalały jej zapomnieć ani spoglądać w przyszłość. Czekała ich ucieczka aż do granicy, a ona potrafiła myśleć tylko o tym jak wydostać z Manticore Liz i Aleca, jak zrównać jednostkę z ziemią.
- Logan? - jej głos był zachrypnięty
Przesunął dłoń po jej ramieniu i mruknął coś. Chyba wybudziła go zprzyjemnego letargu. Uśmiechnęła się lekko.
- Potrzebuję twojej pomocy. Ostatni raz.
* * *
Przechylił szklankę, jednym łykiem wypijając jej zawartość. Miał nadzieję, że to szybko zadziała. Owszem, nie raz wcześniej pił alkohol, ale po raz pierwszy miał zamiar się najzwyczajniej w świecie upić. Liczył na to, że chwilowy brak świadomości da mu choć ułamek ulgi.
Wina uwalniała się w jego wnętrzu w drobnych bańkach, które rozpryskiwały się na mrzawkę wyrzutów. Wszystkie aspekty jego życia obracały się przeciw niemu.
Był złym dowódcą. Pozwolił dwójce X5 wpakować się w kłopoty. Nie zabronił im sprawdzenia fabryki, chociaż mógł przewidzieć jak bardzo to ryzykowne. W ogóle nie wpadł na pomysł by odbić Aleca, gdy Liz była na to zbyt roztrzęsiona. Bez słowa sprzeciwu pozwolił jej dobrowolnie wrócić do piekła, jakim było Manticore. Zawiódł.
Był złym przyjacielem. Nie dostrzegał, że coś rodzi się pomiędzy Aleciem i Liz. Był ślepy na ich prawdziwe uczucia, bo tak bardzo chciał by jego były spełnione. Oskarżył Aleca o zdradę i wykorzystanie Liz. Odwrócił sie od nich, nie chcąc słuchać wyjaśnień. Zawiódł.
- Przestaniesz sie wreszcie zadręczać?
Melodyjny głos rozbrzmiał w jego uszach. Obrócił głowę, wbijając nieco zamglony wzrok w postać drobnej blondynki. Wyglądała na zirytowaną. Pewnie też miała do niego o coś pretensje. Nie zdziwiłoby go to.
- Eh – jęknęła H. siadając na stołku obok
Przyjrzała mu sięuważnie. Znała ten wyraz twarzy. Max często się tak krzywiła, gdy się obwiniała.
Musiała mu wybić z głowy samozadręczanie. Po pierwsze nie miał za co siewinić. Naprawdę sprawdzał się w roli dowódcy i robił o wiele więcej niż powinien. A sprawa Aleca i Liz... Przecież nie mógł wiedzieć, że to się tak skończy, a sam po prostu pragnął być szczęśliwy. Prosto i zwyczajnie. Ktoś musiał mu to uświadomić i oderwać od martwoty.
- Nie możesz się o wszystko winić.
Nie odpowiedział. Bardzo chciał wierzyć w jej słoa, ale był na to zbyt uparty. Sięgnął po kolejnego drinka, gdy Hotaru wyrwała mu szklankę z dłoni.
Pokręciła głową. Potrafił być wkurzający momentami. Nie dawał sobie nic wyjaśnić ani sobie pomóc, chociaż wymagał od innych by mu ufali. I ufali mu we wszystkim, dlaczego on nie potrafił zrobić tego samego?
- W ten sposób im nie pomożesz. Ani sobie.
Zack spojrzał na nią. Ciemnokobaltowe tęczówki roztliły się turkusowymi refleksami, a kąciki ust uniosły w tajemniczym uśmiechu. Co ona planowała?
- Jeszcze nie wszystko stracone. Rozmawiałam z Max.
* * *
Stała wyprostowana, ze wzrokiem wbitym w ścianę, napiętymi mięśniami, zimną krwią. Mechanicznym, typowo informacyjnym tonem zdawała raport, krok po kroku. Oczywiście odpowiednio zmieniając fakty. Namierzenie celu, zbliżenie się, pewne problemy z wytropieniem Eyes Only, zabicie Eyes Only, kilka dni przerwy, cięzka walka z X5-452. Ukończenie misji.
Nie zająknęła się ani razu. Kobieta stojąca tuż przed nią z zadowoleniem wysłuchiwała raportu. Misja się powiodła. Zresztą nie tylko to ja od kilku dni satysfakcjonowało. Usiadła na swoim fotelu, zakładając nogę na nogę i z uśmichem zwycięstwa wpatrując się w Liz.
X5 wciąż nie drgnęła. W końcu nie wydano jej rozkazu, że może wyjśc. Poza tym, gdy opanowanie, rozum i żołnierskie nawyki stanowiły taflę pozoru, jej serce biło niewiarygodnie szybko. Odkąd tylko przekroczyła próg jednostki wyczuła jego obecność. Aleca.
Był tu. Żył. Choćby z tego względu nie mogła się zdradzić ze swoją prawdziwa misją. Dodatkowo zimna kalkulacja pozwoliła jej uniknąć Psy-Ops, a teraz gdy jej przełożona była w iście rozanielonym nastroju na pewno spotkanie z pralnią mózgów nie groziło Liz.
- Doskonale – zimny ton rozbrzmiał w jej uszach – Mam dla ciebie dobrą wiadomość 542.
Liz czuła jak stalowe spojrzenie wbija się w nią. Mimo to nie drgnęła. Nie mogła. Kobieta ponownie się uśmiechnęła dumna ze swojego idealnego żołnierza.
- Kilka dni temu odnaleźliśmy X5.
Serce podjechało jej do gardła, ale pomimo tego czysto zdziwionym tonem i raczej obojętnym powiedziała:
- Sądziłam, że wszyscy nie żyją.
Ale w jej umyśle ciągle kołatało się tylko jego imię. Zacisnęła usta, powstrzymując własny szept.
Wyczuła nutę fascynacji w głosie kobiety, gdy oświadczyła jej o schwytaniu X5. Krew zawrzała. Cokolwiek chciała zrobić jej przełozona, ona będzie musiała udawać, że wykonuje polecenie. Wychodząc z gabientu, mruknęła:
- Kiedyś cię zabiję Renfro.
c.d.n.
![Image](http://img.photobucket.com/albums/v514/Onar-ek/sygnatures/NB5bb.jpg)