Bez zbędnych ceregieli
część 3 (troszkę dłuższa od dotychczasowych)
Aha! Partner w zbrodni.
„Mogę jednego?” Liz mnie zabije. Obiecała Maxowi niezliczoną ilość razy, że przestanie palić i nawet prosiła mnie, żebym ją pilnowała.
“Taa.” Wydaje się być daleko stąd. Może myśli o Marii.
„Lauren się obudziła.” Liz się uśmiecha. Czuła się tak samo w związku z Kaelą, jak ja z Lauren. Z jakiegoś powodu, obie czułyśmy potrzebę uratowania ich. „Jak tam Kaela?” Nie widziałam jej po tym jak opuściłam Lauren. Próbowałam znaleźć Liz i kiedy nie było po niej żadnego śladu, wiedziałam gdzie sprawdzić. Dach jest naszym specjalnym miejscem, gdzie możemy być wolne... i palić. Liz mówi, że to pozostałość po jej starym pokoju w Roswell. Ja po prostu uwielbiam być na powietrzu.
Liz się śmieje. „Radzi sobie zdumiewająco dobrze. I do tego niezła z niej gaduła. Chyba mogę zabrać ją do matki, jeśli z nią w porządku?”
„Tak. Ucieszyłaby się. To jedyna rzecz, o jaką się troszczy. Myślę, że nawet mnie nie słuchała, kiedy tłumaczyłam, co się jej stało... Ja też pewnie bym nie słuchała. To typ wojownika.” Coś w Lauren faktycznie krzyczało ‘wojownik’.
„Zupełnie jak jej córka. Przypomina mi Marię.”
Maria. Czasami to imię dręczy mnie, czasami nie. Zależy od kontekstu. Ale temat ‘Maria’ wydaje się krążyć ostatnimi dniami i nie mogę negować ich uczuć. Była ważną częścią ich wszystkich. Miłość życia Michaela. Najlepsza przyjaciółka Liz. Ona i Max też byli dobrymi przyjaciółmi. Z jakiegoś powodu Liz nie przeszkadza wspominanie jej przy mnie. Jak gdyby nie chciała ukrywać tego przede mną... tej części swojego życia.
„Jak?” Michael jest zawsze daleki od podawania szczegółów, jeśli chodzi o Marię. Jedna z tych rzeczy, które akceptuję.
Liz milczy przez chwilę. „No cóż, jest blondynką z iskrzącymi oczami i gadułą. Kiedy Maria i ja byłyśmy małe, nie było sposobu, by ją uciszyć. Ale kochałam jej chaotyczne mówienie. To było to, co sprawiało, że była Marią. I ta mała dziewczynka potrafi bez wątpienia mówić godzinami. Ale chce tego samego, co jej matka – zobaczyć się z nią.”
Rozległ się dźwięk pagera, i cieszę się, że to Liz. „Zostawię grupkę pacjentów dla ciebie”. Wiedźma. „Porozmawiamy później. Myślisz, że Lauren jest gotowa na wizytę w najbliższym czasie?”
Tym razem to ja się zaśmiałam. „Dzikie konie nie mogłyby temu zapobiec”. Liz wychodzi, a ja idę po kolejnego papierosa. Michael też nie znosi mojego palenia, ale nie prosi mnie abym przestała. Jedna z rzeczy, jakie we mnie akceptuje – robię, co chcę.
Maria. To tak jakbym ją znała i jednocześnie nie. W pewnym sensie żyję jej życiem. Jestem z mężczyzną, którego ona kochała, Liz jest moją najlepszą przyjaciółką i Max jest dobrym przyjacielem. Dużo jej zawdzięczam. Dzięki niej Michael jest tym, kim dzisiaj jest. Michael też jest pierwszym, aby to przyznać. Miłość, zaufanie, wiara, uczciwość, wszystkiego tego nauczył się od niej. Mimo tego, nie żyję w jej cieniu. Michael kocha *mnie*.
Pierwszy raz spotkaliśmy się na otwarciu jednej z jego wystaw. Liz zaciągnęła mnie tam, ponieważ Max nie mógł iść i wymyśliła, że ja mogłabym wykorzystać przerwę w nauce. Więc poszłam. I byłam oszołomiona tym, co zobaczyłam. Surowe emocje na płótnie. Wstrząsające. Ale były dwa, które przykuły moją uwagę. Młoda dziewczynka próbująca zawiązać sznurówki i wróżka. Ciągle do nich wracałam. Michael podszedł do mnie.
„Ciągle do nich wracasz. Dlaczego?” Tak, wciąż był ordynarny. I gorący. Liz starannie pominęła fakt, że był zniewalająco przystojny. Mam nadzieję, że nie śliniłam się za bardzo na jego widok. Śmieje się z tego, gdy do tego wracamy. Mówi, że wiedział. Taa, jasne. Pan Niepomny wiedział.
“Są nie na miejscu”. Spojrzenie w jego oczach było niemal niebezpieczne.
„Co przez to rozumiesz?” I defensywne.
„Ile kosztują?” Chciałam je mieć. Było w nich coś czystego i delikatnego. Były jedynymi obrazami w galerii, w których wyczuwało się troskę. Pozostałe były jak eksplozje na płótnie. Te były jak – miłość.
„Nie są na sprzedaż” Jego odpowiedź była szybka, obronna i nieugięta. Wiedziałam, że nie było takiej kwoty, która ściągnęłaby je z tej ściany. Potem on się odwrócił i odszedł ode mnie.
Dwa dni później wpadłam na niego w kawiarni i przeprosił mnie za swoje zachowanie. Powiedział, że nie miał pojęcia, że byłam ‘tą Katie’, i że staje się defensywny, jeśli chodzi o te obrazy. Kiedy zapytałam dlaczego, odparł, że pochodzą ze szczęśliwego okresu w jego życiu. Rozmawialiśmy jeszcze kilka minut, później musiałam wracać do nauki. Ale zdołałam zdobyć jego numer telefonu. Poszliśmy każde w swoją stronę i półtora roku później pobraliśmy się.
Tak, wręcz odliczam godziny do jego powrotu.
* * * * *
Chciałbym móc wyjaśnić Katie dlaczego muszę odwiedzać Amy i dlaczego ona nie może jechać ze mną. Wiem, że Amy cieszy się moim szczęściem. Kiedy powiedziałem jej, że się z kimś spotykam, uśmiechnęła się, ściskając moją dłoń. „Maria byłaby szczęśliwa.” Jej komentarz zszokował mnie. Musiała to zauważyć, bo dokończyła. „Michael, ona nigdy by sobie nie wybaczyła, jeśli ty nie zacząłbyś dalej żyć. Minęło dużo czasu, a ty na to zasługujesz. Naprawdę.” Jeśli byłbym Marią, pewnie zacząłbym w tym momencie płakać, ale zamiast tego uśmiechnąłem się do niej. Pewnie dlatego, że część mnie wyobraziła sobie blondynkę kopiącą mój tyłek, jeśli nie zacząłbym żyć dalej. Najprawdopodobniej zaraz po „Czy niczego cię nie nauczyłam, Spaceboy’u?” Byłem jej wdzięczny. Powiedziała, że była prawie pewna, że ona i Valenti wkrótce się pobiorą.
Valenti. Mówiąc o sprzecznych emocjach. Śmierć Marii naprawdę go poruszyła. Przywiązał się do niej zanim „to” się stało. Ona naprawdę go lubiła – w pewnym sensie traktowała go jak ojca. I Kyle. Tak, Kyle. Po tym, jak Max go uzdrowił, powoli został wpuszczany do naszego kręgu. Oczywiście przez Liz, ale także przez Marię, z czasem nauczyłem się go odpowiednio traktować, żeby mieć pewność, że nigdy nie zdradzi naszego sekretu. Kiedy ją o to zapytałem, miała ten błysk w oczach. Wracaliśmy do tego momentu. “Więc, najpierw poprosiłabym Isabel, żeby weszła do jego snów... dręcząc go... potem upewniłabym się, że ty się upewniłeś, że on dostał wysypki na dobre dwa tygodnie.. potem może...” Głos mówił dalej. Doprowadzała mnie do szaleństwa. Najdziwniejszą rzeczą z przebywania z nią w samochodzie w drodze do Marathonu był fakt, że nigdy wcześniej nie znajdowałem się w pobliżu osoby, która mogła tyle mówić, i większość z tego była interesująca. To pewnie przez to wrażenie, jakie z sobą niosła.
Isabel był zawiedziona, gdy zacząłem odwiedzać Amy. Myślę, że była zaniepokojona, że nie mogła do mnie dotrzeć. Nawet, mimo że nigdy nie byliśmy razem, ona zawsze czuła się odpowiedzialna za przywrócenie mnie do rzeczywistości. To dzięki niej pomyślałem o Marii, po tym jak zostawiłem ją w UFO Center. To dzięki niej poszliśmy do przodu. Tak bardzo starała się do mnie dotrzeć po śmierci Marii, ale ja mogłem przebywać tylko w pobliżu Naseda. Jedyny czas, kiedy jego oschłe zachowanie było mile widziane. Nauczyłem się o domu, wojnie, która mnie czekała. Razem trenowaliśmy. Bo kiedy nadszedł czas, zamierzałem ich wszystkich zabić. Zemsta była jedyną rzeczą, o jakiej mogłem myśleć.
Prawda jest taka, że to Amy przywróciła mnie z powrotem. Była naprawdę jedyną osobą, która rozumiała, że Maria była wszystkim, co miałem. Pewnej nocy znalazła mnie nad grobem Marii, minęło już kilka miesięcy, i po prostu razem płakaliśmy. To był drugi raz, kiedy płakałem przed kobietą. I znowu DeLuca. Ciężko było ją widzieć, wiedząc, że to przeze mnie jej córka nie żyła. Amy tak tego nie czuła. „Ona cię kochała, Michael. Nigdy by cię nie obwiniała." I coś w jej oczach mówiło mi, że to prawda. Minęło trochę czasu, a ja wciąż byłem martwy w środku, ale Amy nie pozwoliłaby żeby przejęło to nade mną kontrolę. I tak, w dzień urodzin Marii i w rocznicę jej śmierci, zacząłem odwiedzać Amy.
To był drugi raz, kiedy odwiedzałem Amy, po tym jak poznałem Katie. I rozmawialiśmy o niej. Amy i Valenti byli wtedy zaręczeni, i wiedziałem, że sprawa z Katie była poważna. To zabawne, gdy ją poznajesz, „Katie” to nie imię, jakiego byś użył. Kate albo Kat. Ona nie cierpi Kat. Ale jest w niej jakaś moc, która sprawia, że „Katie” wydaje się młodzieńcze, może nawet nieodpowiednie. Mimo to, to jej ulubione przezwisko. „Utrzymuje mnie młodą”. Tak, jasne! To ja jestem tym, który będzie “Mikey’em” za kilka lat. Amy chciała się dowiedzieć czegoś o Katie, i zacząłem po prostu opowiadać. To było tak łatwe. Byliśmy zaproszeni na ślub, ale nie mogłem jeszcze zabrać ze sobą Katie. I ona to zrozumiała. Przysięgam, ona rozumie zbyt wiele. Ale kocham ją za to. Akceptuje mnie, a ja akceptuję ją.
„Panie i panowie, proszę zapiąć pasy. Wkrótce lądujemy.”
Dom. Wracam do Katie. Tym razem ją zaskoczę, wracając trochę wcześniej. Pewnie jest w szpitalu, na dachu, pali. Nawet nie myślę, żeby wrócić najpierw do domu. Chcę tylko zobaczyć teraz swoją żonę i przypomnieć sobie, że jestem szczęściarzem, że ją znalazłem i znowu pokochałem. Nie jest Marią, ale nie stara się nią być. Kocham ją za to.
*****
Nie wiem, w jaki sposób funkcjonuje życie, ale czuję się zagubiona. I mam złe przeczucia, co do tego, co znajduje się przede mną. Szpitale dają ci za dużo czasu na myślenie. Są nudne i nie mam co robić, poza oglądaniem śmieci w telewizji i wypytywaniem każdej pielęgniarki o mojego Fistaszka. Ostatnim razem miałam tyle wolnego czasu podczas mojej ciąży. Ale tamte myśli były ciemne... i nie chcę do tego wracać w najbliższym czasie. Było zbyt samotnie, zbyt przerażająco, zbyt... wybierz swoje słowo ze słownika...
Powodem, dla którego nie lubię mieć dużo wolnego czasu, jest fakt, że wracam do przyczyny, dlaczego się tu znalazłam. Dlaczego moje życie jest jakie jest. To zadziwiające jak wszystko potrafi się zmienić w mgnieniu oka i jakie decyzje podejmujesz, kiedy jesteś do tego zmuszona. Ciężkie decyzje. Decyzje, które ścigają cię każdego dnia twojego życia.
To stało się jednej nocy. Wszyscy byliśmy na Uniwersytecie Nowego Meksyku w Albuquerque; najwidoczniej nie mogliśmy się rozdzielić od domu – od siebie nawzajem. Michael i ja mieszkaliśmy w najśliczniejszym małym domku, na który ledwie mogliśmy sobie pozwolić. Ale dałam mu przestrzeń dla jego sztuki i był taki otwarty... oboje kochaliśmy ten dom. Pewnego wieczoru wróciłam z zajęć, Michael był jeszcze w szkolnym studiu Odwróciłam się do kuchenki, żeby zagotować wodę na herbatę. Potem przypomniałam sobie, że zostawiłam książkę do literatury w samochodzie, więc wyszłam po nią. Nie wiem, co się stało, pamiętam tylko coś głośnego i gorąco strącające mnie z nóg.
Kiedy doszłam do siebie, Nasedo był przy mnie, leczył mnie. Moje ciało było niczym ołów, byłam obolała, było mi gorąco. Powiedział, żebym zamknęła oczy. Chwilę później czułam się lepiej, ale wciąż byłam wyczerpana. Jego słowa wyciągnęły mnie z jednego z oszołomienia w kolejne.
„Wszystko będzie w porządku, Maria. Dzięki dziecku. Potrzebujesz odpoczynku.”
Dziecko? Dziecko? Dziecko? Byłam zszokowana. „Dziecko?” Wyszeptałam. Spojrzał na mnie podejrzliwie, potem poważnie, i powiedział „Jesteś w ciąży. Oh, rozumiem. Nie wiedziałaś.” Nigdy nie czułam się swobodni w jego otoczeniu. Był zbyt... oschły... dla mnie. Opróżniony z jakiejkolwiek swobody.
Nie miałam pojęcia, że byłam w ciąży. Byliśmy ostrożni... no cóż dość ostrożni... „Jesteś pewien?” może przegapił coś podczas ‘skanowania’. Po raz kolejny przesunął dłonią po moim brzuchu. „Tak”. W. Ciąży. Z. Dzieckiem. Michaela. Byłam w ciąży z na wpół kosmicznym dzieckiem w wieku dwudziestu lat. Pamiętam, że w kółko myślałam tylko o tym, że miałam dwadzieścia lat, byłam w ciąży i że matka mnie zabije. Potem pojawiło się większe pytanie. „Co tu się stało?”
„Z tego, co udało mi się dowiedzieć, Skórowie próbowali cię zabić, wysyłając w ten sposób ostrzeżenie dla Michaela-” ktoś chciał nas zabić, zabić mnie...
„Michael, o Boże, Michael. Czy on... czy on...-” Nasedo mi przerwał.
„Nic im nie jest, na razie. Zwołałem alarmowe spotkanie-”
W końcu to stało się rzeczywistością. Skórowie. Mieliśmy kilka nieprzyjemnych spotkań, ale nie coś takiego. Musiałam zobaczyć Michaela, zobaczyć pozostałych. „Czuję się lepiej, chodźmy.”
„Nie sądzę, żeby to było rozsądne, Mario. Musisz odpocząć.” Miał rację, wciąż byłam wyczerpana. Pamiętam, że Liz i Kyle’owi nic nie było, po tym jak Max ich uzdrowił, a ja czułam się jakby moje ciało przeszło wojnę. „Nie, Nasedo, potrzebuję Michaela.” Jakby uczucia były mu znajome.
„Maria, posłuchaj mnie. Myślę, że powinnaś być martwa.” Strach, gromadzący się wewnątrz mnie, był miażdżący. Szybko go uspokoił, jeśli można to tak nazwać. I w tamtym momencie rozpoczęłam nowe życie. Pomógł mi wejść do samochodu i zawoził mnie gdzieś, tłumacząc swoją teorię.
Nasedo uważał, że jeśli byłabym ‘martwa’, Skórowie uznaliby, że odnieśli sukces i możliwość kolejnego ataku byłaby minimalna. Kolejne ataki? Potem mnie uderzyło. Liz. Nasedo wciąż mówił. Skórowie wysyłali ostrzeżenia zabijając ukochanych swojego wroga. Moja ‘śmierć’ była ostrzeżeniam dla Michaela. Liz mogłaby być ostrzeżeniem dla Maxa. I moja ciąża mogła sprawić, że Michael byłby jeszcze bardziej narażony na zagrożenie niż wcześniej. Mogłaby być kolejna próba. Jeśli byłabym ‘martwa’, nic nie zaszkodziłoby dziecku. Chwiałam się od słów Naseda i tego, co te słowa za sobą niosły.
Nie myliłam się. Nasedo zabrał mnie do jakiegoś domu i zaprowadził do łóżka, karząc odpoczywać. „Muszę ich wszystkich rozdzielić. Ludzie muszą być utrzymywani z dala od Królewskiej Czwórki za wszelką cenę. Jak na razie, pozostaniesz martwa. Moim pierwszym i jedynym zadaniem jest chronić ich. Wrócę później, kiedy będę pewien, że są bezpieczni. Michael będzie stanowić problem, więc może to potrwać. Odpoczywaj. Nie ma tu telefonu, nie możesz się z nikim skontaktować. Resztę ustalimy później. Zapamiętaj to, Mario. To moje zdanie, że twoja śmierć wyjdzie wszystkim na dobre. Teraz musisz się troszczyć o dziecko.” Po tym wyszedł.
Nienawidziłam go. Tak bardzo go nienawidziłam. Nadeszły łzy, nie do pohamowania. Byłam ‘martwa’, sama i w ciąży. Byłam gotowa z nim walczyć całą sobą, kiedy znaczenie tych słów uderzyło mnie. Jeślibym żyła, Michael byłby bardziej narażony. I z dzieckiem, jego dzieckiem, kto wie, co mogliby zrobić. I Liz i Alex i Max i... każdy był celem. Naprawdę potrzebowałam wtedy mojej mamy. I potem zdałam sobie sprawę, że ona też mogłaby być celem.
Jeśli byłabym martwa, może wówczas nie byłoby więcej ataków na niczyje życie. Michael byłby bezpieczny. Dziecko zdecydowanie byłoby bezpieczne. Każdy mógłby być na jakiś czas bezpieczny. Ostrzeżenie powiodłoby się. I powoli wszystkie myśli zmierzały do jednego: dziecko. Dziecko Michaela. Nie mogłam pozwolić, żeby coś się stało dziecku. Może przez pewien czas mogłabym pozostać martwa, do czasu, kiedy będzie bezpiecznie, i potem może...
Byłam śpiąca, myśli tłoczyły się w mojej głowie. Kiedy się obudziłam byłam już przekonana, że niebezpiecznie byłoby dla każdego jeślibym żyła. Świadomość przeszłych wydarzeń sprawia, że moja logika wydawała się pokręcona, ale wtedy, wszystko było jasne. Kiedy się obudziłam, Nasedo był przy mnie. Nikomu nic się nie stało. Liz, Alex i Kyle byli gdzieś z moją mamą i Valentim, podczas gdy Nasedo umieścił ‘czwórkę’ gdzieś indziej. Koniecznie chciałam go zapytać jak się czuli, ale on nie potrafiłby mi odpowiedzieć. Nie był człowiekiem, podałby jakąś kliniczną odpowiedź, która nie zawierałaby żadnych uczuć. Więc nie wiedziałam, jak wszyscy to znosili. Wreszcie zwrócił się do mnie i powiedział, „Twoja śmierć przygnębiła wszystkich bardziej niż bym się spodziewał. Z Michaelem jest gorzej niż myślałem, ale wszyscy się nim opiekują. Co do ludzi, ich reakcja była przewidywalna. Bardzo emocjonalna.” Drań. Nienawidzę cię. To były dwie myśli, które towarzyszyły jego ‘wyjaśnieniu’.
„Mario, podjęłaś decyzję?”
„Tak. Muszę chronić dziecko.” I siedziałam tam, płacząc przed Nasedem, który nie mógłby troszczyć się mniej.
„To właściwa decyzja.” Jakbym wybrała najlepszą parę butów na wieczorne wyjście.
Więc zostawiłam Marię DeLucę za sobą i stałam się Lauren Barrett. Kilka dni później Nasedo wywiózł mnie z Nowego Meksyku. Pierwszym przystankiem było Ohio. Naprawdę nie pamiętam gdzie. Właściwie to nie pamiętam wiele rzeczy, które działy się podczas mojej ciąży. Popadłam w depresję, myśląc o wszystkim, o wszystkich, których zostawiłam. Jadłam, bo dziecko potrzebowało siły. Spałam dla dziecka. Spacerowałam dla dziecka. Ale mój umysł był pusty. Obrazy Michaela, Liz, Maxa, Isabel, Alexa, Tess, Kyle’a, mojej mamy, Valentiego, całego mojego życia przelatywały przez moją głowę. Miałam Naseda, który pilnował mnie od czasu do czasu. To on postawił mnie na nogi. Dowód osobisty, akt urodzenia, ubezpieczenie, itd. Byłam także ustawiona finansowo.
Kiedy zapytałam, dlaczego to dla mnie robi, odparł „Dla Drugiego. Moim zadaniem jest ich chronić. Nosisz jego dziecko, więc naturalnie ochrona dosięga także ciebie.” Wciąż go nienawidziłam. I do tego byłam jego dłużniczką, uratował życie moje i dziecka. Przez dwa lata tylko dzięki niemu miałam jakieś informacje o pozostałych. Nie rozmawialiśmy o nich. Nie potrafiłam. Zatrzymywał się od czasu do czasu, aby upewnić się, czy mam wszystko, czego potrzebowałam. Kiedyś spojrzał na Fistaszka i stwierdził, „Ma oczy swego ojca”. Ostatnim razem, kiedy go widziałam, przyszedł, aby powiedzieć, że wracają na Antar, walczyć. Jeśli bym go więcej nie zobaczyła, miałam uznać, że nie żyje. Potem wyjaśnił, jak zajął się moimi finansami i całą resztą. To było prawie pięć lat temu. Wiem, że nie żyje.
Kiedy urodziła się Michaela Elizabeth, ciemność zdawała się płowieć. Była piękna, z kręconymi włosami i błękitnymi oczami. Ostatecznie przeszły w jego orzechowe oczy. Odziedziczyła po mnie blond włosy i większość moich cech. Troska o nią powoli przywróciła radość do mojego życia. Po narodzinach łatwo było odstawić na bok Marię DeLucę. Stałam się Lauren, spokojną młodą kobietą z córeczką, która była jej całkowitym przeciwieństwem.
W pewnym sensie stałam się Michaelem. Zostawiłam ludzi, których kochałam, bo nie było bezpiecznie. Nie wzięłam pod uwagę niczyich uczuć, sama podjęłam decyzję. Odeszłam, nie oglądając się za siebie. Stałam się małomówna, z gadułą, moją miłością.
Jedynym wspomnieniem, jakie pozostawiam, pochodzi z ostatniej nocy, jaką Michael i ja spędziliśmy razem. Było już po północy, kiedy wrócił ze studia, a ja brałam prysznic. Był gotów do mnie dołączyć, ale wydarłam się na niego zza zasłony, „Nie wejdziesz tu. Czy widziałeś nasz ostatni rachunek za wodę? Nie możemy sobie na to pozwolić. Zaczekaj na swoją kolej-” Przerwał mi, wchodząc i całując mnie. Potem uśmiechnął się, mówiąc „Nazywam to dobrze wydanymi pieniędzmi.” No i wydaliśmy trochę więcej pieniędzy.