Wpadam teraz (właśnie zaczyna się Dark Angel), żeby wrzucić wam kolejną część na pokrzepienie, bo wiem, że dzisiejszy odcinek DA was dobije...
Renfro - podoba wam się pomysł prokreacji, ale babę znienawidzicie; zresztą przekonacie się dlaczego już wkrótce, może jeszcze dodam, że pojawi się ona również w Gravity
Nie wiem, czy was to także uderzy... ale im opowiadanie ciągnie się dalej, tym gorzej jest przedstawiane Manticore i to, co zrobiło swoim "wychowankom".
H. to chyba nie jest takie dziwne. Manticore nie da się opisać ładnie i cieplutko. A może to tylko w moim przypadku tak jest, że gdy tylko poruszam sprawę jednostki to paskudna charakterystyka nie chce opuścić mojego umysłu. Co zrobili swoim "dzieciom"... masz rację widać to, jeśli się wczytać w ostatnie rozdziały SZD, ale poczekaj tylko na GOL, tam nie będzie chyba już litości...
Odnośnie dzisiejszej części -
niespodzianka pojawia się trzecia postać Roswell, której nie mogłam się oprzeć; poza tym jest jeszcze wspomniana wcześniej drobna scenka z Max i Loganem; a na koniec bezczelny Alec... mam nadzieję, że was to odrobinkę pocieszy...
30.
Czasami kilka łez ma siłe większą od krzyku
Byli już wszyscy. Stary magazyn idealnie nadawał sie na kryjówkę i główną siedzibę całej konspiracji. W przeciągu jednej nocy Zack skontaktował się ze wszystkimi, których znał i wyjaśnił o co chodzi. Nikt nie odmówił, nikt się nawet nie wahał. Zjawili się najszybciej jak mogli, w ciągu dwóch dni.
Toczyły się poufne rozmowy, nieustanne powitania a dawno niewidzianymi znajomymi. Zack i Logan uzgadniali szegóły co do planów jednostki i terenów wokół niej. Biggs i Mole nadzorowali dostawy bronie i prowiantu. Pozostali czekali w napięciu. Może nawet wciąz nie wierzyli temu, co sie dzieje. Nie podejrzewali nigdy wcześniej, że dostaną szansę odpłacenia za wszystkie krzywdy.
Odgłos motoru przykuł uwagę Zacka. Nie, nie jednego motoru. Dwóch. Odwrócił się. Nie dziwiło go, że to Max wreszcie się pojawiła, bardziej ciekawiła go postać na drugim motorze. Kask jednak uniemożliwiał mu rozpoznanie.
Guevara zatrzymała swoją maszynę po środku magazynu. Ciemne oczy przesunęły wzrok po wszystkich zgromadzonych. Uśmiechnęła się lekko. Wiec jednak się udało. Zjawili się wszyscy. Dosłownie. Widziała i stare serie X i nawet te najmłodsze. Przybył każdy żywy. Pojawiło się nawet kilka osób, które może nie pochodziły z Manticore, ale z pewnością nie posiadały czysto ludzkich genów. Nawet nie sądziła, że będzie ich tak dużo. Czyli słusznie przewidziała, że będą mogli podzielić się na kilka jednostek. Co oznaczało kilku dowódców.
I tu jej wzrok powrócił na drugiego motocyklistę. Skinęła na niego głową, po czym podeszła do Zacka.
- Przywiozłam dawnego znajomego. Przyda nam się jeszcze jeden dowódca.
Wszyscy spojrzeli w stronę przybysza. Zdjął kask. Zack uśmiechnął się i pokiwał głową. Dawno się nie widzieli.
Młody mężczyzna rozejrzał sie wokół. Wysoki, dobrze zbudowany, chrakaterysytczny uśmieszek na ustach, włosy miękko opadające na ramiona. Momentalnie kilkoro osób w tłumie przedarło siedo przodu i stanęli przed nim w rządku, prawie na baczność. Pokręcił głowa, ale a kącikach jego ust zadrgał szczery uśmiech. Odwrócił się w stronę Max i Zacka.
- Zack – uścisnął jego dłoń
- Dobrze cię znów widzieć Michael.
Bystry wzrok przesunął się na Logana. Nowa twarz i z pewnością nie mutant. A Michael był bardzo nieufny wobec obcych, może bardziej niż Zack. Max szybko wyjaśniła:
- To właśnie Logan – Michael rozluźnił się, Guevara mu opowiadała o nim – A to jest dowódca serii X4. X4212, czyli Michael.
Zack i Max poznali Michaela przy okazji wyciągania Max z Manticore. 212 pomógł im wtedy, a oni odwdzięczyli mu się ukrywając jego oddział i pomagając im „zniknąć”. Od tamtej pory się nie widzieli ani razu, nawet nie wiedzieli, że on żyje. Ale jakims cudem Max go znalazła. Teraz mogli zacząć działać.
- Musimy podzielić się na grupy. - Max zarządziła
Z tym nie było problemów. Bez przeszkód gromada mutantów podzieliła się na pięć zespołów. Zack i Max objęli dowodzenie nad X5, Hotaru nad X6, Michael nad swoim oddziałem X4, a Biggs nad resztą. Trójka mutantów została przydzielona do pilnowania centrali i Logana, by w razie czego uciec. I to się Loganowi nie podobało.
* * *
- Nie zostanę tu – syknął
Max zdawała sienie zwracać na niego uwagi. Studiowała ciągle mapę, chociaż tamte tereny i tak znała na pamięć. Przez cała noc opracowywali strategię i omawiali ją, żeby nie było niedociągnięć. Teraz wszyscy szykowali się do drogi.
- Max – Logan zdecydowanie miał dość bycia ignorowanym
Odwróciła się do niego i wsparła dłonie o biodra. Wiedziała, że nie chciał tu zostawać i czekać na relację z przebiegu akcji. Połączenie z nimi zerwie, gdy tylko wkroczą na teren Manticore, a potem przyjdzie mu dostać nerwicy. Chciał jechać z nimi.
- Nie – powiedziała krótko i zwięźle
Nie chciała ryzykować tym, że może mu się coś stać.
Chciał się sprzeciwić. Był w stanie nawet za nimi pojechać, gdyby nie przydzieliła mu swego rodzaju ochrony. Zachowywała się jakby on był dzieckiem, a ona przewrażliwioną matką. Tego już kompletnie nie rozumiał. Była tak zmienna w nastrojach.
Zack ponaglił Max. Zapięła kurtkę. Gdy Logan, rochylił usta by ponownie zaprotestować, nagle pocałowała go. Dawno tego nie robiła. Bardzo dawno. Prawie zapomniała jakie to przyjemne uczucie. Nie robiła tego, by zamknąć mu usta, po prostu musiała na wszelki wypadek zapamiętać jego smak, eby coś dodawało jej sił w trakcie akcji. Chociażby dla niego musiała wrócić.
- Logan – powoli się od niego oderwała – Kocham cię. I nigdy bym cię nie skrzywdziła
Jej słowa wpływały do jego głowy powoli, odbierając siły do dalszego sprzeciwu. Jeszcze nigdy mu tego nie powiedziała. Zamrugał niepewnie.
- Ale jeśli mnie nie posłuchasz – mówiła dalej – To skopię ci tyłek.
Obróciła się, kierując w stronę swojego motoru. Odprowadził ją wzrokiem, wciąz czując miękkie odbicie jej warg na swoich ustach. Musiała wrócić.
* * *
Siedziała pod ścianą swojej celi. Zimno, cisza, pustka. Nic się tutaj nie zmieniło. Po apelu nie miała ani sił ani ochoty na porządny posiłek. Od dwóch dni zresztą unikała jak tylko mogła Aleca. Na szczęście nikt tego nie dostrzegał. A ona po prostu bała się, że on nie będzie jej pamiętał.
Wszystko w niej skręcało sie z rozpaczy. On jej nie pamiętał. Znów. Czy nieustannie była skazana na powtarzanie tego cierpienia? Za co została tak ukarana?
Drzwi się otworzyły, a ona momentalnie wstała, nawet nie patrząc na to, kto przyszedł. Dopiero po chwili wbiła wzrok w postać. Kryształki gorących łez zakręciły się w jej oczach. Alec. W typowym umundurowaniu Manticore i jasnej koszulce, zupełnie jakby go widziała na codzień. Stał spokojnie i przyglądał jej się uważnie.
- Jestem X5494 – poinformował ją i zdjął koszulkę – Zostaliśmy wdrożeni do programu prokreacyjnego. Rozbieraj się.
Liz uniosła brwi w zdumieniu. Jakoś nie bała się skrzyżowac ramion i wydobyć z siebie złośliwego tonu.
- Może i wyprali ci umysł, ale ciągle tylko jedno ci w głowie – mruknęła
To był Alec, ale nie jej Alec. Nie miała zamiaru wykonywać tego polecenia. Jakby miała jakąś wewnętrzną blokadę. Może dlatego, że nie byłoby w tym uczuć.
Zauważyła jak lewy kącik jego ust unosi się w uśmieszku.
- Daj spokój Liz. I tak oboje wiemy, że mnie pragniesz.
Aż rozchyliła usta, wpatrując się w niego. Uśmiechał się tak jak jej Alec, miękki i ciepły glos jak jej Alec. I tekst typowy dla jej Aleca.
Pamiętał ją.
c.d.n.